Niższa izba niemieckiego parlamentu zaakceptowała większością 496 do 90 głosów pakiet pomocy dla Grecji. – Nie ma stuprocentowej pewności, że pakiet przyniesie zamierzone rezultaty, ale nie ma innego wyjścia – powiedziała kanclerz Angela Merkel. Udowadniała, że ratowanie zagrożonej bankructwem Grecji jest koniecznością, bo nikt nie wie i nie jest w stanie ocenić, jakie byłyby konsekwencje doprowadzenia Grecji do niewypłacalności. Chodzi o konsekwencje ekonomiczne oraz polityczne zarówno dla Niemiec, jak i dla przyszłości UE. – Dlatego proszę o zaakceptowanie pakietu pomocy dla Grecji – apelowała Merkel.
Czarna dziura
Zdecydowana większość deputowanych do Bundestagu nie miała wątpliwości co do słuszności tez pani kanclerz. Zdecydowani przeciwnicy pomocy dla Greków wzywali, by umożliwić im bankructwo. Ich zdaniem Grecja jest czarną dziurą, w której można topić bez skutku dalsze miliardy międzynarodowej pomocy.
– Chodzi nie tyle o Grecję, ile o sygnał dla świata i międzynarodowych rynków finansowych. Sygnał, że Europa jest solidarna i stoi murem za jednym z zagrożonych państw, a jeżeli trzeba, to i za innymi – tłumaczy "Rz" dr Manfred Jäger[pauza]Ambrozewicz z Instytutu Gospodarki Niemieckiej w Kolonii.
Taki sygnał może się okazać niezwykle kosztowny, ale zdaniem ekspertów warto spróbować, gdyż nie ma także pewności, czy 130 mld euro kolejnej pomocy dla Grecji nie pozwoli jednak stanąć temu krajowi na nogi.
Tak właśnie rozumuje kanclerz Angela Merkel. – Muszę podejmować ryzyko, ale przysięga, jaką złożyłam, zabrania mi uczestniczyć w przedsięwzięciach awanturniczych – tłumaczyła pani kanclerz. Awanturnictwem byłoby jej zdaniem wypchnięcie Grecji ze strefy euro czy doprowadzenie do bankructwa.