I na koniec nie tyle motyw kolekcjonerski, co grupa artystów, którą w skrócie można nazwać: zmęczeni rzeczywistością bądź nowi surrealiści. Udało mi się stworzyć ciekawą moim zdaniem kolekcję prac Jakuba Juliana Ziółkowskiego, Tomka Kowalskiego, Pawła Śliwińskiego, Tymka Borowskiego, Piotra Janasa, Mateusza Szczypińskiego, Pawła Dunala czy Michała Chudzickiego.
Czy ci, którzy zachwycają się Budnym albo Bąkowskim, powiększą swoje zbiory na przykład o prace Dwurnika lub Beksińskiego? Chyba łatwiej przekonać tych, którzy zbierają uznanych już twórców, do prac najmłodszego pokolenia?
Mogę mówić tylko o sobie. Mnie starsi artyści interesują głównie w kontekście mojej kolekcji sztuki nowoczesnej. Jeżeli artysta starszy bądź już nieżyjący jest ważny dla mnie oraz dla artystów, których kolekcjonuję, to też staram się mieć jego prace. Tak jest na przykład z Andrzejem Wróblewskim. Mam jego sztukę, bo działa na mnie wyjątkowo. Ale nie tylko na mnie. Razem z Krzysztofem Masiewiczem napisaliśmy o tym książkę „Sztuka musi działać! Rozmowy o Andrzeju Wróblewskim". Generalnie jednak skupiam się na tym, co mnie interesuje, czyli na sztuce nowoczesnej z końca XX i początku XXI w.
Czy na sztuce, jak zapewniają niektóre firmy, można uzyskać kilkakrotne przebicie w krótkim czasie?
Rozumiem, że pyta pani o Dom Aukcyjny Abbey House. Na sztuce można dużo zarobić. Trzeba tylko tanio kupić i drogo sprzedać. Jak w każdym innym biznesie. Abbey House, po ostatniej krytyce medialnej, powołuje się na przykład gwałtownego wzrostu cen prac amerykańskiego artysty Jacoba Kassaya. Rzeczywiście, jest on teraz bardzo popularny. Stało się tak dzięki szybkiemu, spekulacyjnemu wzrostowi cen jego prac na aukcjach. Ale porównanie to ma się nijak do rzeczywistości na polskim rynku. Otóż dzieła Jacoba Kassaya wybrani kolekcjonerzy mogą nadal kupić w galerii za niewielką część ceny, po jakiej są licytowane na aukcjach. Ceny szybują, bo artysta jest modny, a jego prac jest stosunkowo niewiele. Jednak prędzej czy później spadną, gdy będzie większa dostępność jego dokonań. Abbey House sprzedaje obrazy na zamkniętych „aukcjach". Osiągane tam ceny są astronomiczne jak na polski rynek i dorobek wystawianych artystów. I cały czas słychać zapowiedzi, że jeszcze wzrosną. A ja nie widzę potencjału wzrostu, poza sztucznym windowaniem cen, biorąc pod uwagę jakość oferowanej sztuki.