Piotr Bazylko, kolekcjoner sztuki najnowszej

Rozmowa z Piotrem Bazylko, kolekcjonerem, o tym, jak papierowa tasiemka może się stać dziełem sztuki

Publikacja: 05.04.2012 01:22

Rz: Co sprawiło, że pan – kolekcjoner – stał się biznesmenem?

Piotr Bazylko:

Nie Stałem się biznesmenem, by być kolekcjonerem. Od 12 lat jestem partnerem w firmie public relations. Wcześniej przez ponad dziesięć lat byłem dziennikarzem. Dzięki pieniądzom zarobionym w firmie mogę pozwolić sobie na kolekcjonowanie sztuki najnowszej. Myślę, że przykład mój i wielu innych kolekcjonerów z pokolenia 40- i 30-latków pokazuje, że nie trzeba być milionerem, by kolekcjonować sztukę najnowszą. Potrzeba natomiast dużej dawki wiedzy i jeszcze większej dawki odwagi w podejmowaniu nieszablonowych decyzji.

Co to znaczy kolekcjonować sztukę?

To ciekawe pytanie. Wydaje mi się, że w głowie  musi się pojawić koncepcja kolekcji. Każdy, nawet najbardziej zamożny i najlepiej zorientowany kolekcjoner, napotyka ograniczenia. Nie można mieć wszystkiego. Trzeba dokonywać wyboru. Gdy ten wybór nie jest przypadkowy, ale świadomy, jest to właśnie kolekcjonowanie.

Czy panu na początku też brakowało wiary, że podejmuje pan właściwą decyzję?

Kiedy zaczynałem kolekcjonować, o sztuce najnowszej pisano niewiele, o rynku sztuki jeszcze mniej. Myślę, że najbardziej brakowało mi wiedzy. Razem z Krzysztofem Masiewiczem uczyliśmy się sami. Od  sześciu lat prowadzimy bloga ArtBazaar i piszemy o sztuce zarówno na blogu, jak i w naszych książkach. Zależy nam, by jak najwięcej osób zarazić ideą kolekcjonowania sztuki.

Często pierwszy obraz zostawiamy tylko z powodów sentymentalnych. Czy w pana przypadku było podobnie?

Myślę, że prawie zawsze tak jest. W moim przypadku pierwszą pracą był obraz nieznanego szerzej malarza z Bielska-Białej, Marka Czernka. Gdy go kupowałem, byłem pod wielkim wpływem prozy Gabriela Garcii Marqueza. Obraz przedstawiał malarską wizję Macondo, miasteczka ze „Stu lat samotności".   Pierwszym świadomym wyborem był zakup  w połowie lat 90. obrazu Marka Sobczyka „Mauzoleum Galii Placydii".

Skupił się pan na sztuce młodych artystów, bo jest to głos pana pokolenia?

Tak. Ta sztuka do mnie przemawia zarówno pod względem estetycznym, jak i intelektualnym. Jest to głos mojego pokolenia, choć ono, podobnie jak ja, powoli się starzeje. Artyści, których dziesięć lat temu kupowałem jako młodych obiecujących, dziś są zaliczani do średniego pokolenia, a za chwilę staną się klasykami. Oczywiście, nadal poszukuję odkryć, choć bardziej się skupiam na obserwacji dokonań twórców, których znam i lubię.

Ile warta jest pana kolekcja?

Nigdy nie oszacowałem jej wartości finansowej. Nawet nie wiem, o ile ta wartość wzrosła. Ale na pewno wzrost jest zdecydowany. Moja kolekcja liczy ponad 400 prac nie tylko polskich artystów. Staram się również stworzyć ciekawą kolekcję sztuki środkowoeuropejskiej. Mam prace artystów z Rumunii, Litwy, Czech, Słowacji czy Chorwacji.

Która praca była najdroższa, a która największym wyzwaniem?

Najdroższa? Nie prowadzę takiej klasyfikacji. Musiałbym się zastanowić... Chyba plansze z LEGO Concentration Camp Zbigniewa Libery. Jestem jedynym prywatnym polskim kolekcjonerem, który ma tę pracę.

A największe wyzwanie? Jest ich wyjątkowo dużo. Najciekawsza wydaje mi się historia z  „Granicami"  Michała Budnego. Praca była prezentowana na wystawie „W Polsce czyli gdzie?" w Zamku Ujazdowskim. Były to luźno ułożone na podłodze papierowe tasiemki tworzące kształt konturów Polski. W jednym miejscu się rozchylały, co sugerować może naszą otwartość, bądź odwrotnie – potrzebę przewietrzenia kraju. Oglądając wystawę zapatrzyłem się  i niechcący wszedłem na „Granice" trochę gniotąc pracę. Od pani pilnującej ekspozycji dostałem niezłą burę. Chyba dwa lata później, podczas targów LISTE w Bazylei, oglądałem na stoisku Rastra katalog dostępnych prac Michała i ze zdziwieniem zobaczyłem, że nikt się nie zdecydował na „Granice". Kupiłem pracę również dlatego, że jednym z motywów przewodnich mojej kolekcji jest historia oraz zmagania się artystów z polskością. Oczywiście, pracy nie mogę prezentować w domu. Wisi tylko jej zdjęcie z podpisem autora. Oryginał leży w magazynie w tubie przygotowanej przez Michała Budnego.

Jak dojrzeć do sztuki nowoczesnej, takiej jaką prezentuje właśnie Michał Budny, żeby docenić, że ten kawałek papierowej tasiemki to dzieło sztuki?

Dziś sztuka nowoczesna to nie tylko obrazy na ścianach. To oczywiste. Ale ma pani rację, do tego trzeba dojrzeć. Jedni dojrzewają szybciej, inni wolniej, a jeszcze inni – nigdy. To kwestia wiedzy, „opatrzenia się" i czasu.

Wspomniał pan o historii i polskości jako jednym z motywów przewodnich pańskiej kolekcji. Jakie są inne tematy?

Pierwszy to nasza skomplikowana historia XX i XXI w. Drugi to wątki muzyczne, związki między sztukami wizualnymi a muzyką. Udało mi się stworzyć ciekawą minikolekcję na ten temat. Obejmuje obrazy, fotografie, obiekty czy filmy. Autorami są tacy artyści, jak: Wojciech Bąkowski, Christian Marclay, Szymon Kobylarz, Jonathan Monk, Zbigniew Rogalski, Laurie Anderson, Paweł Książek, Rose Eken, Przemek Matecki, Robert Kuśmirowski, Adam Witkowski i wielu innych.

Do tego dochodzi całkiem spora kolekcja artist records na winylach, kasetach i CD. Temat ten zajmuje mnie dziś najbardziej może również dlatego, że razem z Krzysztofem powołaliśmy do życia wytwórnię płytową ArtBazaar Records. Wydajemy projekty muzyczne artystów sztuk wizualnych z unikatowymi okładkami.

Inny temat, który mnie zainteresował, to pocztówka jako dzieło sztuki, czyli prace z motywem pocztówki. Okazało się, że mam ich całkiem sporo. Część kolekcji tworzą autoportrety. W 2008 r. pokazaliśmy je z Krzysztofem Masiewiczem na wystawie „Portret własny" w Zamku Ujazdowskim.

I na koniec nie tyle motyw kolekcjonerski, co grupa artystów, którą w skrócie można nazwać: zmęczeni rzeczywistością bądź nowi surrealiści. Udało mi się stworzyć ciekawą moim zdaniem kolekcję prac Jakuba Juliana Ziółkowskiego, Tomka Kowalskiego, Pawła Śliwińskiego, Tymka Borowskiego, Piotra Janasa, Mateusza Szczypińskiego, Pawła Dunala czy Michała Chudzickiego.

Czy ci,  którzy zachwycają się Budnym albo Bąkowskim, powiększą swoje zbiory na przykład o prace Dwurnika lub Beksińskiego? Chyba łatwiej przekonać tych, którzy zbierają uznanych już twórców, do prac najmłodszego pokolenia?

Mogę mówić tylko o sobie. Mnie starsi artyści interesują głównie w kontekście mojej kolekcji sztuki nowoczesnej. Jeżeli artysta starszy bądź już nieżyjący jest ważny dla mnie oraz dla artystów, których kolekcjonuję, to też staram się mieć jego prace. Tak jest na przykład z Andrzejem Wróblewskim. Mam jego sztukę, bo działa na mnie wyjątkowo. Ale nie tylko na mnie. Razem z Krzysztofem Masiewiczem napisaliśmy o tym książkę „Sztuka musi działać! Rozmowy o Andrzeju Wróblewskim". Generalnie jednak skupiam się na tym, co mnie interesuje, czyli na sztuce nowoczesnej z końca XX i początku XXI w.

Czy na sztuce, jak zapewniają niektóre firmy, można uzyskać kilkakrotne przebicie w krótkim czasie?

Rozumiem, że pyta pani o Dom Aukcyjny Abbey House. Na sztuce można dużo zarobić. Trzeba tylko tanio kupić i drogo sprzedać. Jak w każdym innym biznesie. Abbey House, po ostatniej krytyce medialnej, powołuje się na przykład gwałtownego wzrostu cen prac amerykańskiego artysty Jacoba Kassaya. Rzeczywiście, jest on teraz bardzo popularny. Stało się tak dzięki szybkiemu, spekulacyjnemu wzrostowi cen jego prac na aukcjach. Ale porównanie to ma się nijak do rzeczywistości na polskim rynku. Otóż dzieła Jacoba Kassaya wybrani kolekcjonerzy mogą nadal kupić w galerii za niewielką część ceny, po jakiej są licytowane na aukcjach. Ceny  szybują, bo artysta jest modny, a jego prac jest stosunkowo niewiele. Jednak prędzej czy później spadną,  gdy będzie większa dostępność jego dokonań. Abbey House sprzedaje obrazy na zamkniętych „aukcjach". Osiągane tam ceny są astronomiczne jak na polski rynek i dorobek wystawianych artystów. I cały czas słychać zapowiedzi, że  jeszcze wzrosną. A ja nie widzę potencjału wzrostu, poza sztucznym windowaniem cen, biorąc pod uwagę jakość oferowanej sztuki.

—rozmawiała Kama Zboralska

CV

Piotr Bazylko

, kolekcjoner, współautor (wraz z Krzysztofem Masiewiczem) bloga Artbazaar o kolekcjonowaniu sztuki najnowszej i książek: m.in. „Przewodnika  kolekcjonera sztuki współczesnej" i „77 dzieł sztuki z historią".

Rz: Co sprawiło, że pan – kolekcjoner – stał się biznesmenem?

Piotr Bazylko:

Pozostało 99% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy