Od kilku lat na polskim rynku działają spółki, które oferują produkty mające dawać rocznie nawet kilkanaście procent zysku. Podmioty te nie mają licencji Komisji Nadzoru Finansowego (KNF). Dlatego nadzór nie sprawuje nad nimi kontroli, a powierzone im środki nie są objęte gwarancjami Bankowego Funduszu Gwarancyjnego (do 100 tys. euro).
Czarna lista nadzoru
Osoba, która zdecyduje się skorzystać z lokat (lub tzw. kontraktów lokacyjnych) oferowanych przez inne podmioty niż bank, robi to na własne ryzyko. KNF informuje o niebezpieczeństwie inwestycji, wpisując firmy oferujące takie lokaty na listę ostrzeżeń. Obecnie jest na niej 16 podmiotów, które nie mają pozwolenia na wykonywanie czynności bankowych.
Podejrzenia ludzi rynku wzbudzają przede wszystkim wysokie zyski gwarantowane w ofertach, i to bez ryzyka. W taki sposób spółki reklamują swoją ofertę. Trzeba zwrócić uwagę, że oprocentowanie najlepszych lokat bankowych wynosi teraz nieco ponad 6 proc. Zyski z najlepszych funduszy obligacji to ok. 6 – 8 proc. Więcej pozwolą zarobić tylko inwestycje w akcje czy surowce. W ich przypadku jednak inwestor musi się liczyć z możliwością straty części kapitału, ponieważ nie ma wysokich zysków bez ryzyka.
Dlatego analitycy mówią wprost: gwarantowane kilkunastoprocentowe zyski osiągane każdego roku są niemożliwe do wypracowania, i to bez względu na to, w jakie aktywa inwestujemy.
Wszystko pod kontrolą?
Media donosiły niedawno, że Finroyal, jedna z firm, przed którymi ostrzega nadzór bankowy, przestał wypłacać klientom gwarantowane odsetki od lokat, a także zwracać pieniądze tym, którzy zdecydowali się je wycofać.