W tym roku deweloperzy nieco zintensyfikowali poszukiwania atrakcyjnych działek budowlanych, zwłaszcza, że ich ceny ostatnio mocno spadły. Jednak o dużym ożywieniu trudno mówić, gdyż na kupno gruntów mogą sobie pozwolić przede wszystkim firmy, które dysponują własnym kapitałem, albo mają tani dostęp do zewnętrznego finansowania. Banki takich transakcji nie kredytują, chyba, że deweloper przedstawi zabezpieczenie w postaci rezerwacji, przedsprzedaży przyszłych mieszkań lub umów najmu w przypadku powierzchni komercyjnej.
Uzyskanie takich gwarancji graniczy jednak z cudem – bo kto w obecnych czasach zdecyduje się na lokal w projekcie, który nawet nie ma pozwolenia na budowę? Deweloperzy, szukając alternatywnych źródeł finansowania, zaczęli więc m.in. proponować właścicielom gruntów wejście w spółkę. – Deweloper, zamiast kupna ziemi, namawia właściciela do zaangażowania się w inwestycję. Obie strony zawiązują w tym celu spółkę celową, w której właściciel jest partnerem i współudziałowcem – tłumaczy Adam Sadowski, prezes spółki deweloperskiej Green House Development.
Dobrze przemyślane projekty
Zdaniem Adama Sadowskiego, taka spółka przynosi korzyści dla obu stron. - Deweloper nie ponosi kosztów zakupu gruntu, a właściciel po zakończeniu inwestycji czerpie zyski, które gwarantuje mu podpisana umowa. Są one często wyższe w stosunku do pierwotnej wartości gruntu wniesionego przez właściciela aportem do spółki. Deweloper bierze ponadto odpowiedzialność za przygotowanie inwestycji, zarówno projektu architektonicznego, jak i uzyskania pozwolenia na budowę – tłumaczy Adam Sadowski.
Według Tomasza Błeszyńskiego, doradcy i eksperta na rynku nieruchomości, zainteresowani takim rozwiązaniem będą głównie właściciele działek położonych w gorszych lokalizacjach, które generalnie jest dziś bardzo trudno sprzedać. – Do takiej współpracy dochodzi dziś jednak rzadko, a ryzyko w doborze partnera istnieje po obu stronach. Na przykład, deweloper może zostawić właściciela z ukończoną inwestycją, która będzie się wyprzedawać latami. Nie mamy też pewności co do kondycji i solidności dewelopera, a ten z kolei nie będzie chciał mieć na głowie np. humorzastego właściciela działki – opowiada Tomasz Błeszyński.
Jego zdaniem, w spółce zyskuje najwięcej deweloper, bo dostaje grunt pod zabudowę. – Szansę na sukces mają tylko dobrze przemyślane projekty, więc będzie to niszowy produkt – prognozuje Błeszyński.