O platformach umożliwiających korzystanie ze współdzielonych samochodów czy mieszkań słyszało już niemal 50 proc. Polaków. Jak wynika z badania firmy PwC, więcej niż co czwarty już aktywnie z tego typu opcji korzysta.
Nasz rynek zaczyna się dopiero rozpędzać, ale już są głosy krytyczne wobec nowego rynku. Pojawiły się pomysły, aby poprzez znowelizowaną ustawę o transporcie drogowym znacznie utrudnić funkcjonowanie tego typu przewoźników. Coraz głośniej protestuje także branża turystyczna, już licząca straty z tego tytułu.
Pierwsze protesty
W Krakowie ruszyła zmasowana akcja kontroli kierowców współpracujących z Uberem przez władze, co zazwyczaj kończy się wystawieniem mandatu. Jednak to co w Polsce zaczyna dopiero pojawiać się w publicznej dyskusji, w innych krajach już dawno wzbudziło potężne protesty. Taksówkarze blokowali ulice czy lotniska w wielu miastach niemieckich czy francuskich. Ostatecznie firma wycofała się z rynku węgierskiego. Również Niemcy usiłują zakazać czy też przynajmniej mocno ograniczyć skalę jej działalności.
Na razie zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy mają na koncie wygrane w tamtejszych sądach, a sprawa ciągle nie jest jednoznacznie przesądzona.
Kontrowersje wokół nowego biznesu pojawiają się również w ojczyźnie gospodarki współdzielenia, czyli w USA. Firmom wytyka się, iż partnerzy w zasadzie nie są wcale sprawdzani, w efekcie użytkownicy aplikacji ryzykują znacznie więcej, niż im się wydaje.