- Donald Trump, choćby urządzając spektakl w Gabinecie Owalnym (chodzi o spotkanie z Wołodymyrem Zełenskim z 28 lutego - red.), stara się pokazać swoim wyborcom, że tak jak im obiecał zakończy wojnę na Ukrainie, zakończy amerykańskie zaangażowanie w tę wojnę. Chce pokazać, że jest w tych swoich wypowiedziach wiarygodny i jest zdeterminowany, żeby doprowadzić do celu na warunkach, które są korzystne dla Amerykanów. Stąd też tak dużo mówi o tej umowie na wydobycie surowców – wyjaśnił dr Kędzierski.
Gość podcastu mówił, że celem Trumpa wydaje się być „po prostu zakończenie tej wojny, niezależnie od tego, na jakich warunkach”. – Te warunki są wtórne dla samego Trumpa – ocenił były prezes Klubu Jagiellońskiego.
Dr Kędzierski stwierdził też, że stan na 5 marca jest taki, iż „nie jesteśmy w stanie dzisiaj wykluczyć takiego scenariusza, że Amerykanie faktycznie wycofają swoje zaangażowanie na całym świecie i ograniczą się wyłącznie do zachodniej półkuli”. Jak dodał z tej perspektywy to, co wydarzy się na Ukrainie po podpisaniu jakiegoś zawieszenia broni, dla strony amerykańskiej „nie ma już większego znaczenia”.
Donald Trump wybrał w kampanii jako swojego przeciwnika Joe Bidena. I wybrał akurat wątek ukraiński jako ten, który miałby pokazywać esencję tego, czym są amerykańskie elity
Dr Marcin Kędzierski, Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie.
Dr Marcin Kędzierski o relacjach sojuszników z USA: Nie chciałbym być na miejscu polskich decydentów
Pytany o to, czy USA mogą być dziś traktowane przez Polskę i inne kraje Europy jako wiarygodny sojusznik, skoro nie konsultowały z nikim np. decyzji o wstrzymaniu pomocy wojskowej dla Ukrainy, dr Kędzierski odparł, że „nie chciałby być dzisiaj na miejscu polskich decydentów”.
- Ja sobie zdaję sprawę, że nikt nie zakwestionuje publicznie gwarancji NATO i sojuszu militarnego ze Stanami Zjednoczonymi, bo wszyscy mają takie przekonanie i nadzieję, że sytuacja wróci do normalności. Ale chyba musimy się powoli jakoś oswajać z myślą, że powrotu nie ma i że NATO, jako takie, jest sojuszem martwym. A to oznacza, że musimy dzisiaj stawiać na budowę tego europejskiego filara bezpieczeństwa i dla Polski, i dla całego kontynentu – stwierdził. Jak dodał – jego zdaniem – prawdopodobieństwo ataku ze strony Rosji w najbliższym czasie na Polskę i inne kraje UE jest „bardzo niewielkie”. - To oznacza, że nie musimy mieć tych zdolności (obronnych) w tym momencie i że, jeśli Europa faktycznie by podjęła szereg działań natychmiast, to jest w stanie te zdolności w ciągu kilku lat odbudować – zauważył. Dodał jednak, że aby budować europejskie zdolności obronne, trzeba zakwestionować wiarę w amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa. - A my tego zrobić dzisiaj nie chcemy. I to będzie sprawiało, że te możliwości budowania tego europejskiego potencjału będą słabsze, niż w sytuacji, gdybyśmy dzisiaj powiedzieli wprost, że NATO nie istnieje – podkreślił.