Gdy na początku pandemii zaczęły szerzyć się zachorowania wśród osób przebywających w domach pomocy społecznej, w zakładach opiekuńczo-leczniczych i pielęgnacyjno-opiekuńczych, Sanepid nakazał zamknąć wszystkie te placówki, aby nikt z zewnątrz nie miał do nich wstępu. Stan ten trwa już ponad pół roku i poza doniesieniami, że wciąż wybuchają w nich ogniska COVID-19, niewiele uwagi im się poświęca. Jedynie rodziny odciętych od świata chorych, niejednokrotnie płacące spore sumy za ich profesjonalną opiekę, starają się dowiedzieć, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami tych placówek.