W opinii dr Rafała Wiewiórowskiego, najbardziej niebezpieczne jest to, że transmitowanie podglądu z kamer osiedlowego monitoringu wizyjnego do sieci kablowych umożliwia nagrywanie go i analizowanie. Pozwala to m.in. na ocenę zachowań poszczególnych osób, np. tego, kiedy przychodzimy do domu, a kiedy z niego wychodzimy, czy wnieśliśmy właśnie nowy telewizor, czy wynosimy jakieś rzeczy na śmietnik, jakim samochodem jeździmy, jak bawią się nasze dzieci, które dzieci są czyje.
– Choć są to informacje, które i tak możemy zaobserwować przebywając na osiedlu, ale czym innym jest obserwowanie tego na osiedlu, a zupełnie czym innym obserwowanie, nagrywanie i przetwarzanie tego na domowym magnetowidzie – mówił Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych podczas wywiadu udzielonego TVN24.
Podkreślał, że monitoring ma swoje dobre i złe strony, lecz najważniejsze i niekiedy niezwykle trudne jest wyważenie między takimi wartościami, jak zapewnienie bezpieczeństwa i ochrona prywatności.
GIODO wskazywał, że tego typu przypadki, jak zainstalowanie monitoringu na osiedlu i emitowanie podglądu w telewizji kablowej, dowodzą, jak bardzo potrzebne jest uregulowanie zasad stosowania monitoringu wizyjnego w odrębnych przepisach. W obecnym stanie prawnym, posiłkować się trzeba zarówno przepisami Kodeksu cywilnego dotyczącymi ochrony prywatności i dóbr osobistych, jak i w pewnym zakresie przepisami ustawy o ochronie danych osobowych. Na ich podstawie trudno jednak przesądzać, czy określone działanie jest zgodne czy sprzeczne z prawem.
– Zdaję sobie sprawę z bardzo dużej presji społecznej, by montować kamery monitoringu na osiedlach – mówił dr Wojciech Rafał Wiewiórowski. – Należy jednak pamiętać, że presja społeczna to jedno, a ochrona prywatności to drugie. Gdy wychodzimy z domu, nie tracimy swojej prywatności – dodał.