Polska gospodarka powiększyła się w I kw. br. o 5,2 proc. rok do roku. Wyrównała tym samym wynik z III kw., który – jak się do niedawna wydawało – wyznaczał szczyt bieżącego cyklu koniunkturalnego. Ostatnio równie szybko gospodarka rosła w II połowie 2011 r., a wcześniej w I połowie 2008 r. Struktura wzrostu gospodarczego sygnalizuje jednak jego spowolnienie.
Drugi szacunek wzrostu PKB w I kw., opublikowany w środę, okazał się nawet lepszy od pierwszego, tego z początku maja. Tymczasem już ten pierwszy wyraźnie przebił oczekiwania ekonomistów, którzy przeciętnie oceniali, że tempo wzrostu gospodarczego lekko zwolniło: do 4,8 proc. rok do roku, z 4,9 proc. w IV kw. ub.r.
Zapasowy motor
Tempo rozwoju gospodarki w I kw. podbił za to wyraźnie, o 1,9 pkt proc., silny wzrost zapasów przedsiębiorstw. Gdyby nie to, PKB powiększyłby się o zaledwie 3,3 proc. rok do roku.
Zmiany stanu zapasów to bardzo wahliwa i często rewidowana składowa PKB, więc trudno wyciągać z nich twarde wnioski. Przy założeniu, że tym razem rewizji nie będzie, duży wzrost zapasów nie musi być złą wiadomością.
– Kluczowe jest to, jak te zapasy zostaną zutylizowane. Teoretycznie wzrost zapasów może być oznaką przygotowywania się firm do inwestycji. Z drugiej strony, jeśli te zapasy to niesprzedane dobra konsumpcyjne lub na eksport, to firmy będą mogły mniej produkować w kolejnych kwartałach – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Mateusz Walewski, główny ekonomista Banku Gospodarstwa Krajowego.