Musimy zacząć więcej pracować

By Polska mogła utrzymać wysokie tempo wzrostu gospodarczego w perspektywie nie kolejnych kilku, ale co najmniej kilkudziesięciu lat, musi zacząć pracować więcej Polaków

Publikacja: 08.05.2008 08:09

Red

Od 2003 r. liczba pracujących w Polsce zwiększyła się o ponad 1,6 mln osób, w tym tylko w 2007 r. o prawie 650 tys. osób. W tym okresie stopa bezrobocia obniżyła się dwukrotnie, z 19,6 do 9,6 proc. Tak dynamicznej poprawy sytuacji na rynku pracy Polska nie notowała od początku transformacji. Mimo to w 2007 r. udział pracujących w wieku 15 –64 lat wynosił jedynie 57 proc. Był to jeden z najniższych poziomów wśród wszystkich krajów UE.

W Europie Zachodniej udział pracujących w populacji jest przeciętnie o prawie 10 pkt proc. wyższy niż Polsce. Liczba pracujących w naszym kraju musiałaby wzrosnąć o prawie 2,6 mln osób, abyśmy zrównali się z tymi krajami pod względem poziomu zatrudnienia. Jeżeli taki przyrost liczby pracujących udałoby się nam osiągnąć w okresie dziesięciu lat, to tylko z powodu zwiększonych nakładów pracy roczne tempo wzrostu gospodarczego mogłoby być w Polsce wyższe od 1 do 1,6 pkt. proc. To jest możliwe. Na przykład w Irlandii dziesięć lat temu udział pracujących wśród osób w wieku produkcyjnym był niemal taki sam jak teraz w Polsce. Dzisiaj jest on wyższy prawie o 13 pkt proc.

W krajach OECD odsetek pracujących wśród osób w wieku 20 – 24 lat, które się nie uczą, wynosi aż 80 proc.

Równie imponującą poprawę sytuacji na rynku pracy w ostatnich latach odnotowano w Hiszpanii. Od 2000 r., kiedy odsetek zatrudnionych był tam taki sam jak obecnie w Polsce, udział pracujących zwiększył się o ponad 8 pkt proc.

Niski poziom zatrudnienia w Polsce stanowi główną przyczynę choroby naszych finansów publicznych. Jeżeli więcej Polaków miałoby legalną pracę, możliwa stałaby się redukcja rozdętych wydatków publicznych, które hamują rozwój gospodarczy. Znaczną część tych wydatków państwo przeznacza na różnego rodzaju zasiłki, wcześniejsze emerytury i inne świadczenia socjalne, które osłabiają bodźce do podejmowania lub kontynuowania legalnej pracy zawodowej.

Dochody wszystkich pracujących są obciążane wysokimi podatkami i parapodatkami, z których finansuje się wypłatę tych świadczeń. Nie ma innej drogi do trwałego zmniejszenia klina płacowego niż ograniczenie dostępności transferów, które zniechęcają do pracy. Koniecznym warunkiem uzdrowienia finansów publicznych w Polsce jest przede wszystkim zwiększenie zatrudnienia.

Co zatem należy zrobić?Po pierwsze, trzeba koncentrować działania na tych grupach osób, gdzie – w porównaniu z innymi krajami – zatrudnienie w Polsce jest niskie. Wśród osób młodych (15 – 24 lat) udział pracujących w Polsce jest o 15 pkt proc. niższy niż średnio w UE, wśród starszych pracowników (55 –64 lat) – aż o 17 pkt proc. Aby udział pracujących w tych dwóch grupach wieku zrównał się z poziomem odnotowywanym przeciętnie w krajach UE, liczba pracujących musiałaby wzrosnąć odpowiednio o 840 i 725 tys. osób. Stanowiłoby to przyrost o ponad połowę w stosunku do obecnie pracujących. Różnice pomiędzy Polską a rozwiniętymi krajami Europy Zachodniej w udziale pracujących w wieku 25 – 54 lat są stosunkowo mniejsze. Do osiągnięcia poziomu zatrudnienia, jaki cechuje tę grupę w krajach UE, Polska musiałaby zwiększyć liczbę pracujących o ok. 6 proc. Duża liczebność tej grupy oznacza jednak konieczność dodatkowego zwiększenia liczby pracujących o 780 tys. osób. Oznacza to, że duże rezerwy pracy występują nie tylko wśród najmłodszych i najstarszych osób w wieku produkcyjnym, ale także wśród osób w wieku 25 – 54 lat.

Aby zwiększać legalne zatrudnienie w wyróżnionych grupach wieku, należy najpierw dobrze poznać przyczyny dla których w Polsce – na tle innych krajów – jest ono niskie. Powszechnie się uważa, że jedną z ważnych przyczyn niskiego zatrudnienia młodych Polaków (15 – 24 lat) jest wydłużony okres nauki. W 2005 r. prawie 2/3 osób w wieku 20 – 24 lat kontynuowało naukę. Był to najwyższy odsetek wśród wszystkich krajów OECD. Kontynuowanie edukacji nie wyjaśnia jednak niskiego zatrudnienia młodych Polaków. W innych krajach znacznie więcej młodych osób jednocześnie uczy się i pracuje.

Na przykład w Danii, gdzie studiuje ponad połowa osób młodych, ponad 64 proc. uczących się pracuje zawodowo. Podobnie wysoki odsetek pracujących studentów występuje w Australii (69 proc.) i Holandii (65 proc.). W Polsce wśród młodych osób, które się nie uczą, jedynie nieco ponad połowa pracuje zawodowo. W krajach OECD odsetek pracujących wśród osób w wieku 20 – 24 lat, które się nie uczą, wynosi aż 80 proc. Jedną z ważniejszych przyczyn umożliwiających powszechne łączenie nauki z pracą zawodową jest elastyczność rynku pracy, w tym dostępność pracy w niepełnym wymiarze godzin. Przykładowo w Holandii i Danii odsetek osób pracujących na niepełny etat wynosił w 2007 r. odpowiednio 69 i 55 proc. Dla porównania w Polsce w ubiegłym roku jedynie co szósta osoba poniżej 24. roku życia pracowała w niepełnym wymiarze godzin.

Niski udział pracujących wśród osób w wieku 25 – 54 lat wynika głównie z dużej dostępności świadczeń, które umożliwiają wcześniejsze wycofywanie się z rynku pracy. W 2006 r. tylko w systemie pozarolniczym mieliśmy w Polsce ponad 760 tys. rencistów z tytułu niezdolności do pracy i ponad 160 tys. emerytów, którzy nie osiągnęli 55. roku życia. Innymi słowy, świadczenia te odpowiadają za bierność zawodową ponad 900 tys. Polaków. Niskie zatrudnienie osób starszych (55 – 64 lat) w Polsce także wynika z dużej dostępności różnego rodzaju świadczeń umożliwiających wcześniejszą dezaktywizację zawodową. Są to przede wszystkim wcześniejsze emerytury, renty z tytułu niezdolności do pracy oraz zasiłki i świadczenia przedemerytalne. W 2006 r. tylko w systemie pozarolniczym mieliśmy w Polsce ponad 1100 tys. emerytów i prawie 600 tys. rencistów z tytułu niezdolności do pracy, którzy skończyli wprawdzie 55 lat, ale nie osiągnęli jeszcze ustawowego wieku emerytalnego. Wysokość wcześniejszych emerytur, których dostępność będzie najprawdopodobniej znacząco ograniczona od 2009 r., nie jest zależna od liczby przepracowanych lat. Planowane emerytury pomostowe uzależnią wysokość świadczeń od wielkości zgromadzonego kapitału i przeciętnej długości dalszego trwania życia. Tym samym wzmocnią bodźce do dłuższej aktywności zawodowej. W starym systemie emerytalnym świadczeniobiorcom opłaca się odchodzić na wcześniejszą emeryturę tak szybko jak to tylko możliwe. Dłuższa praca nie zwiększa bowiem wysokości ich emerytur. Pomimo poprawiających się perspektyw zatrudnienia w ostatnich latach wielu Polaków zdecydowało się na wcześniejsze odejście z rynku pracy. W 2006 r. przeciętny wiek mężczyzn, którym ZUS przyznał emerytury, wynosił 57,9 lat (siedem lat przed ustawowym wiekiem emerytalnym!) i od 2003 r. obniżył się o ponad 2,5 roku.

W Irlandii dziesięć lat temu udział pracujących wśród osób w wieku produkcyjnym był niemal taki sam jak teraz w Polsce

Szybszy wzrost zatrudnienia w Polsce byłby możliwy również, jeżeli znacząco zmniejszylibyśmy wszelkie bariery, które ograniczają prowadzenie działalności gospodarczej. Opierając się na szacunkach dla krajów rozwiniętych, deregulacja w tym zakresie do poziomu odnotowywanego np. w W. Brytanii, Irlandii lub Szwecji pozwoliłaby na dodatkowy wzrost liczby pracujących o ok. 0,5 pkt proc. rocznie. Zmniejszenie biurokratycznych barier i podniesienie sprawności wymiaru sprawiedliwości w sprawach gospodarczych wzmocniłoby prozatrudnieniowy efekt redukcji klina podatkowego, zmniejszenia dostępu do wcześniejszych emerytur i uelastycznienia rynku pracy.

Do szybszego wzrost zatrudnienia mógłby się przyczynić także powrót do Polski części emigrantów, którzy po 1 maja 2004 r. wyjechali za granicę. Umacniający się złoty znacząco zmniejszył opłacalność pracy za granicą. W momencie akcesji Polski do UE w 2004 r. funt kosztował 7 zł, a obecnie niecałe 4,4 zł. Dla osoby zarabiającej 1200 funtów miesięcznie oznacza to spadek dochodów wyrażonych w złotych o ponad 3100 zł (o prawie 40 proc.). Powrót emigrantów nie spowoduje zwiększenia stopy bezrobocia, bo spadek tego wskaźnika w ostatnich latach wynikał przede wszystkim ze wzrostu popytu na pracę w krajowych firmach. Co więcej, większa dostępność pracowników w Polsce pozwoliłaby zmniejszyć problemy kadrowe krajowych przedsiębiorstw. W efekcie zmniejszyłaby się presja płacowa, która oprócz wzrostu cen żywności i surowców stanowi główny czynnik napędzający krajową inflację.

Aby Polska mogła utrzymać wysokie tempo wzrostu gospodarczego w perspektywie nie kolejnych kilku, ale co najmniej kilkudziesięciu lat, więcej Polaków musi pracować. Bez tego nie zmniejszymy pozapłacowych kosztów pracy i nie uzdrowimy finansów publicznych. Rezygnacja z korzyści, jakie dałoby nam większe zatrudnienie, byłaby co najmniej nierozsądna.

Autor pracuje w Forum Obywatelskiego Rozwoju

Od 2003 r. liczba pracujących w Polsce zwiększyła się o ponad 1,6 mln osób, w tym tylko w 2007 r. o prawie 650 tys. osób. W tym okresie stopa bezrobocia obniżyła się dwukrotnie, z 19,6 do 9,6 proc. Tak dynamicznej poprawy sytuacji na rynku pracy Polska nie notowała od początku transformacji. Mimo to w 2007 r. udział pracujących w wieku 15 –64 lat wynosił jedynie 57 proc. Był to jeden z najniższych poziomów wśród wszystkich krajów UE.

Pozostało 95% artykułu
Dane gospodarcze
Inflacja w listopadzie jednak wyższa. GUS zrewidował dane
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Dane gospodarcze
Małe chwile radości dla kredytobiorców walutowych. Stopy procentowe w dół
Dane gospodarcze
Inflacja w USA zgodna z prognozami, Fed może ciąć stopy
Dane gospodarcze
Dług publiczny Polski pobił kolejny rekord
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Dane gospodarcze
Kolejni członkowie RPP mówią w sprawie stóp procentowych inaczej niż Glapiński