O 4 miliardy złotych mniej podatków wpłynęło do państwowej kasy w styczniu i lutym tego roku w porównaniu z tym samym okresem 2009 r. Dochody z VAT, czyli najważniejszego podatku, spadły, biorąc pod uwagę inflację, o 6 proc. Tymczasem rząd planował na ten rok ich 8-procentowy realny wzrost.
[wyimek]96,6 mld zł wynosi, według prof. Andrzeja Wernika, realny deficyt budżetu[/wyimek]
Co złego dzieje się z polską gospodarką? Ekonomiści są zgodni: kryzys jeszcze nie minął i spowolnienie ciągle trwa. – Mamy powtórkę z lat 2001 – 2002, kiedy gospodarka potrzebowała dwóch lat, aby się pozbierać po załamaniu – wyjaśnia Mirosław Gronicki, były minister finansów. Jego zdaniem ujawnione wczoraj dane o budżecie państwa są bardzo niepokojące, bo świadczą o miernej aktywności polskiej gospodarki.
Ludzie przestali kupować – w styczniu konsumpcja spadła o ponad 1 procent. A to świadczy o tym, że ostrożnie podchodzą do tego, co może się wydarzyć – ich pensje wcale nie rosną w takim tempie jak dotąd, a strach przed bezrobociem nie minął. Nic dziwnego, skoro tylko w lutym liczba bezrobotnych wzrosła o około 50 tysięcy. – Podatek od towarów i usług płacą konsumenci, skoro oni przestali wydawać pieniądze, to nic dziwnego, że dochody z VAT spadły – mówi Arkadiusz Krześniak, główny ekonomista Deutsche Banku.
Na aktywność Polaków wpłynęła też zapewne sroga zima. – Ludzie załatwiali mniej różnych spraw, mniej korzystali z usług – uważa profesor Andrzej Wernik z Akademii Finansów. Przeciągające się mrozy spowodowały też zastój w budownictwie i spadek produkcji o 5,4 proc. w porównaniu z grudniem ubiegłego roku.