Wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI) wzrósł w marcu o 16,2 proc. rok do roku po największej od 1996 r. zwyżce o 18,4 proc. w lutym. To oznacza, że inflacja rozpoczęła zejście z płaskowyżu, na którym znajdowała się od pół roku. Początek okazał się jednak zaskakująco skromny. Ekonomiści przeciętnie spodziewali się spadku inflacji w marcu do 15,8 proc. – To dane raczej gorzkie niż słodkie – zauważyli analitycy z banku Pekao.
Efekty statystyczne
„Dezinflacja jak dotychczas sprowadza się jedynie do efektów statystycznych” – napisali w komentarzu ekonomiści z mBanku. Odnieśli się do tego, że marcowe wyhamowanie wzrostu CPI to przede wszystkim efekt wysokiej bazy odniesienia sprzed roku w przypadku cen paliw i nośników energii. Paliwa do prywatnych środków transportu podrożały w marcu o zaledwie 0,2 proc. rok do roku, najmniej od ponad dwóch lat, a nośniki energii – o 26 proc. W lutym ceny obu tych kategorii wzrosły o około 31 proc rok do roku. Impetu nie tracą natomiast ceny żywności i napojów bezalkoholowych, które w marcu wzrosły 24 proc. rok do roku, tak samo jak w lutym. W stosunku do poprzedniego miesiąca podskoczyły o 2,3 proc., najbardziej od października.
Na podstawie wstępnych danych GUS ekonomiści szacują, że tzw. inflacja bazowa (bez cen energii i żywności) wyniosła w marcu około 12,3 proc. rok do roku, po 12 proc. w lutym. To sugeruje, że bieżąca presja inflacyjna w polskiej gospodarce nie tylko nie słabnie, ale nawet się nasila.
Czytaj więcej
Ponad połowa Polaków czeka z zakupami niemal do ostatniej chwili, a tylko 7 proc. nie zwraca uwagi, co ile kosztuje. Ceny zmieniają zwyczaje konsumentów.