Fed podniósł główną stopę procentową z przedziału 0,5 proc. - 0,75 proc. do 0,75 proc. - 1 proc. To pierwsza podwyżka od grudnia.
Decyzja o podniesieniu stóp nie została jednak podjęta jednogłośnie. Przeciwko podwyżce głosował Neel Kashkari, szef oddziału Rezerwy Federalnej w Minneapolis.

Decyzji o podwyżce stóp powszechnie spodziewano się na rynkach.  Tuż po jej ogłoszeniu amerykański indeks S&P 500 lekko rósł, ale dolar słabł wobec euro a rentowność amerykańskich obligacji dziesięcioletnich się zmniejszała. 
- Silne dane gospodarcze, w tym dane z rynku pracy, sprawiły, że oczekiwano podwyżki stóp przez Fed. Nie jest więc ona żadnym zaskoczeniem - twierdzi Nick Dixon, dyrektor inwestycyjny w firmie Aegon UK.

W komunikacie wydanym po posiedzeniu Rezerwy Federalnej zasugerowano, że w tym roku powinno jeszcze dojść do dwóch podwyżek stóp. Treść komunikatu była zgodna z oczekiwaniami. Jednym zaskoczeniem było umieszczenie w nim wzmianki o tym, że cel inflacyjny jest "symetryczny". To oznacza, że Fed może przez jakiś czas tolerować inflację przekraczającą 2 proc. Odebrano to jako "gołębi" sygnał, a to przełożyło się na lekkie osłabienie dolara.


Prognozy gospodarcze Fedu nie zostały zmienione. Instytucja ta spodziewa się, że przez najbliższe trzy lata amerykański PKB będzie rósł o około 2 proc. rocznie. Stopa bezrobocia ma utrzymać się w pobliżu 4,5 proc. - Nasza decyzja o stopniowym zacieśnianiu polityki pieniężnej odzwierciedla postępy gospodarki w kierunku osiągnięcia celów stabilności na rynku pracy i w kwestii inflacji - stwierdziła szefowa Fedu Janet Yellen na konferencji prasowej po posiedzeniu Komitetu Otwartego Rynku Fedu. Spytana o wpływ programu fiskalnego administracji Trumpa na gospodarkę, odpowiedziała, że obecnie panuje zbyt duża niepewność co do wielkości i szczegółów tego programu. Nie był więc on dyskutowany na posiedzeniu Fedu. Wyraziła nadzieję, że będzie miała dobre relacje z sekretarzem skarbu Stevenem Mnuchinem,  z którym miała okazję kilkakrotnie się spotkać.