Taką wstępną propozycję zmiany kodeksu pracy rząd właśnie przekazał związkom zawodowym i organizacjom przedsiębiorców zrzeszonym w Komisji Trójstronnej – ustaliła „Rz”. To jedna z odpowiedzi na postulaty zawarte w pakiecie antykryzysowym przyjętym w marcu przez związki zawodowe i przedsiębiorców.
Ministerstwo Pracy zaproponowało, by pracodawca, który przez dwa lata zatrudniał pracownika na umowy czasowe, musiał zaproponować mu po tym okresie umowę stałą. Nie ma przy tym znaczenia, czy przez owe dwa lata miał on jedną czy kilka następujących po sobie umów. Ale też projekt przewiduje, że okres trwania umów czasowych może być wydłużony do trzech lat, jeśli tak zdecydują pracodawca i związki zawodowe w układzie zbiorowym albo zarząd uzgodni to z przedstawicielami pracowników.
Ministerstwo chce, by nowe przepisy obowiązywały we wszystkich firmach, bez względu na ich kondycję ekonomiczną w czasie kryzysu. Wstępny projekt nie precyzuje, jak długo obowiązywałoby to ograniczenie. Przepisy mają wejść w życie zaraz po uchwaleniu. Takie rozwiązanie to od kilku lat jeden z postulatów związków zawodowych. Domagały się one, by umowy czasowe mogły być zawierane tylko na 18 miesięcy. Organizacje przedsiębiorców w czasie rozmów w KT bez udziału rządu wstępnie zgodziły się na ograniczenie czasowego zatrudnienia do 36 miesięcy, ale tylko na czas kryzysu. Przedsiębiorcy tłumaczyli, że wprowadzenie tej zmiany na stałe zmniejszy elastyczność rynku pracy.
Z ostatnich danych GUS (z końca roku) wynika, że na umowy czasowe było zatrudnionych ok. 3,3 mln osób – ponad 26 proc. pracujących na etacie. Z analiz rządowych wynika zaś, że ponad połowa z nich ma umowy krótsze niż rok.