Im szybciej płace przestaną tak rosnąć, tym większe jest prawdopodobieństwo tego, że mniej osób straci w tym roku pracę – ocenia Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. Jankowiak wie, że jego stwierdzenie nie ucieszy pracujących, ale dla całego rynku pracy w tym roku najbezpieczniejszy byłby wzrost płac poniżej inflacji, czyli na poziomie 2 – 3 proc. – Wtedy udałoby się zahamować wzrost bezrobocia.
Główny Urząd Statystyczny podał dane na temat wynagrodzeń i zatrudnienia w firmach zatrudniających ponad dziewięć osób. Wciąż zarabiamy nominalnie więcej niż rok temu, bo przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wyniosło w kwietniu 3294,76 zł i było o 4,8 proc wyższe niż rok temu (ekonomiści liczyli na 4,6 proc.). To jednocześnie o 1,1 proc. mniej niż w marcu. Przeciętna płaca w kwietniu była o niespełna 38 zł niższa niż w marcu, ale o prawie 150 zł wyższa niż rok temu.
Statystyki wyglądają zdecydowanie gorzej po uwzględnieniu inflacji. – W kwietniu po raz pierwszy od ponad czterech lat mieliśmy do czynienia z ujemną realną dynamiką funduszu płac, która wyniosła minus 0,6 proc. rok do roku wobec 1 proc. w marcu. To jest zły sygnał dla popytu konsumpcyjnego w najbliższych miesiącach – podkreśla Adam Czerniak, ekonomista Invest Banku.
Z tych samych danych GUS wynika, że liczba osób zatrudnionych w firmach przemysłowych zatrudniających co najmniej dziewięć osób w kwietniu zmniejszyła się do 5,3 mln i jest o 1,4 proc. niższa niż rok temu (analitycy prognozowali spadek o 1,5 proc.). Konsekwencją takich danych jest to, że w zeszłym miesiącu było w kraju więcej osób biernych zawodowo i bezrobotnych niż pracujących.
- Tak naprawdę nie wiemy, czy przedsiębiorcy rzeczywiście nadal podnoszą wynagrodzenia, czy ten wzrost to efekt zwolnienia z pracy najniżej zarabiających, a tym samym "samoistnego" wzrostu przeciętnych wynagrodzeń – zauważa Maciej Bukowski, szef Instytutu Badań Strukturalnych i jeden z doradców ekonomicznych premiera Donalda Tuska. Według Bukowskiego dla oceny głębokości kryzysu w Polsce w tym roku ważne będą informacje o PKB za pierwszy kwartał 2009 r. (GUS poda je 29 maja). – Te dane będą bardziej czytelne niż dane o cenach produktów i o produkcji przemysłowej. Tu rzeczywisty obraz mogą zaburzać zmiany cen zapasów – dodaje ekonomista.