Kwiecień jest kolejnym miesiącem spadków wartości produkcji sprzedanej w przemyśle. Firmy, które zatrudniają co najmniej dziesięciu pracowników, sprzedały w ubiegłym miesiącu o 12,4 proc. mniej (a po uwzględnieniu czynników sezonowych o 8 proc. mniej).
Jednak w porównaniu z marcem, także po uwzględnieniu czynników sezonowych, czyli mniejszej liczby dni roboczych i świąt wielkanocnych, miesiąc do miesiąca było lepiej o 0,9 proc. Bez takich obliczeń o 7,1 proc. mniej.
[wyimek]12,4 proc. - o tyle spadła w porównaniu z sytuacją sprzed roku sprzedaż firm zatrudniających minimum dziewięć osób[/wyimek]
– Jakbyśmy szorowali blisko dna, ale wciąż od niego się nie odbijali – przyznaje Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, ekspert PKPP Lewiatan. – Według niej wyniki poszczególnych branż pokazują, jak bardzo nasz kryzys jest związany ze złą koniunkturą w Europie, gdzie eksportujemy prawie 80 proc. towarów i usług. – Największe spadki są w branżach proeks-portowych: produkcji aut, wyrobów chemicznych, maszyn i urządzeń – wymienia Krzysztoszek. – Lepiej się dzieje w farmacji, sprzedaży komputerów i wyrobów optycznych oraz napojów. Widać, że nie jest tak źle z naszą konsumpcją.
Krzysztoszek dodaje, że wzrostu sprzedaży w tych branżach nie można tłumaczyć wyłącznie efektami sezonowymi. Ryszard Petru, ekonomista z SGH, uważa, że to prawdopodobnie dno spadków produkcji przemysłowej w tym roku. Na razie sytuacja się stabilizuje. Prof. Maria Drozdowicz-Bieć, która bada wskaźnik wyprzedzający koniunktury, zauważa, że opinie przedsiębiorców są nieco lepsze niż kilka miesięcy temu: – Jakbyśmy lekko się mieli odbić w najbliższych miesiącach – mówi. Jej zdaniem czeka nas jednak „drugie zanurzenie”, a to za sprawą sektora finansowego.