Słabe dane z amerykańskiego rynku pracy, jakie zostały opublikowane w tym tygodniu, mogą wskazywać, że na koniec recesji przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. W ocenie prezesa Europejskiego Banku Centralnego koniunktura poprawi się dopiero w drugiej połowie 2010 roku.
W Warszawie ceny największych akcji spadły średnio o 1,6 proc. Warto zwrócić uwagę, że w tym czasie wartość złotego w relacji do koszyka dwóch głównych walut wzrosła o ponad 2,5 proc. Sądząc po obrotach na giełdzie, te zakupione na rynku walutowym złotówki nie trafiły na GPW. Ta wciąż jest zdominowana przez krajowych graczy. I być może w tym należy upatrywać szansy na utrzymanie indeksów na obecnych poziomach. Można oczekiwać, że zarządzający nie pozwolą, by indeks WIG20 zszedł poniżej 1800 pkt, co mogłoby wywołać małą panikę na rynku.
Ale może się pojawić jeden problem. W środę w USA rozpoczyna się sezon publikacji wyników za drugi kwartał i raczej nie należy się spodziewać rewelacji. Wprawdzie tzw. wskaźniki wyprzedzające koniunktury sygnalizują poprawę, ale niekoniecznie znajdzie to odzwierciedlenie w rzeczywistych dokonaniach firm. Tradycyjnie sezon rozpocznie aluminiowy koncern Alcoa. Analitycy oczekują straty na akcję w wysokości 32 centów. Rok temu było 66 centów zysku. Dzień później wyniki poda Chevron (oczekiwania 1,2 USD na akcję). Jeśli zatem informacje z amerykańskich przedsiębiorstw rozczarują na giełdzie, mimo wakacyjnego sezonu może się zrobić gorąco.