W tej grupie wydatków największe dotyczą oczywiście bezpieczeństwa militarnego. We wrześniu minionego roku ówczesny premier Mateusz Morawiecki, prezentując projekt budżetu na 2024 r., podał, że na obronność pójdzie ok. 160 mld zł, czyli 4,2 proc. PKB. Gdyby na ten cel przeznaczyć tyle, ile średnio w poprzednich latach, czyli ok. 2 proc. PKB, nakłady na armię wyniosłyby ok. 75 mld zł, a więc o ok. 85 mld zł mniej.
Kosztowny szok cenowy
Dużą pozycję stanowią również koszty niwelowania skutków kryzysu energetycznego. W reakcji na drastyczny wzrost cen gazu, energii elektrycznej, węgla, itp. rząd zamroził ceny energii dla gospodarstw domowych i innych odbiorców wrażliwych. Większość kosztów tego programu miały pokryć specjalne opłaty na Fundusz Wypłaty Różnicy Cen od tych przedsiębiorstw, które na wzroście cen surowców skorzystały. Koniec końców okazało się, że wpłaty wyniosły ok. 10 mld zł, a ciężar finansowania całego programu, szacowany na ok. 50 mld zł, spadł na barki publicznej kasy.
Z kolei pomoc dla ukraińskich migrantów w Polsce, finansowana z Funduszu Pomocy, to nakłady rzędu 0,5 proc. PKB, choć z drugiej strony pracujący u nas Ukraińcy płacą składki i podatki. Więc trudno oszacować, jaki jest tu koszt netto.
Rząd nie zadbał o bezpieczeństwo finansowe
Następstwa wojny będą obciążać nasze finanse przez dłuższy czas, choćby ze względu na to, że program wsparcia sił zbrojnych jest rozłożony na kilka lat – zaznaczają ekonomiści. Pytanie jednak, czy dobrym pomysłem jest finansowanie tych kosztów przez deficyt i wzrost długu?
– Oczywiście, że nie – komentuje Piotr Bielski, ekonomista Santander Bank Polska. – Podejście rządzących w tej kwestii było niewłaściwe od samego początku. Po wybuchu wojny wiadomo było, że musimy się przygotowywać na większe wydatki w zakresie zbrojeń, ale też na edukację i zdrowie, w związku z napływem migrantów, co wymagało dyscypliny fiskalnej. Ale pierwszą reakcją rządu było sypnięcie pieniędzmi dla gospodarstw domowych, w postaci transferów, co tylko zwiększyło deficyt – mówi Bujak.
– Nie można zwalać całej winy za wysoki deficyt na wojnę. W sytuacjach kryzysowych liczy się nie tylko bezpieczeństwo militarne, równie ważne jest też bezpieczeństwo finansowe. Rząd PiS zupełnie o to nie dbał, narażając finanse państwa na duże ryzyko – komentuje również Sławomir Dudek, założyciel Instytutu Finansów Publicznych.