Zarząd Banku Gospodarstwa Krajowego w najbliższych dniach ma przyjąć dokument, na podstawie którego będzie mógł udzielać poręczeń spółkom z udziałem pracowników ubiegającym się o kredyt – dowiedziała się „Rz”. – W ciągu dziesięciu kolejnych dni regulacja powinna wejść w życie – mówi „Rz” Piotr Stałęga, rzecznik BGK.
Bank będzie mógł udzielać poręczeń – jak wcześniej zapowiadał wicepremier Waldemar Pawlak – do kwoty stanowiącej równowartość 30 mln euro, do wysokości 80 proc. pozostającego do spłaty zobowiązania objętego poręczeniem.
– To dopiero pierwszy krok w dobrym kierunku, bardzo długo wyczekiwany – komentuje Jan Guz, przewodniczący OPZZ. – Sama zgoda na udzielanie poręczeń jednak nie spełni wszystkich oczekiwań załóg, które chciałyby wziąć udział w prywatyzacji. Trzeba pamiętać, że o sam kredyt będą ubiegać się w komercyjnych bankach, więc wiele zależy od warunków jego uzyskania, na które rząd nie ma wpływu – dodaje.
Pierwotnie rządowy program wsparcia prywatyzacji pracowniczo-menedżerskiej dopuszczał prawo pierwokupu sprzedawanych firm przez spółki pracownicze. Na decyzję, czy chcą z niego skorzystać, miały mieć aż trzy miesiące od momentu wynegocjowania przez Skarb Państwa z potencjalnymi inwestorami zewnętrznymi ceny za sprzedawaną spółkę. To rozbudziło nadzieje załóg. Wiele z nich zgłaszało się do resortu gospodarki, deklarując, że chcą założyć spółki pracownicze. Resort skarbu doprowadził jednak do usunięcia zapisu o pierwokupie z projektu – byłby on niezgodny z zasadą równości inwestorów.
Rząd przyjął program prywatyzacji pracowniczo-menedżerskiej w grudniu. Do uruchomienia możliwości ubiegania się o poręczenia BGK minęło więc pół roku. – Wiele załóg zgłaszało się do nas w tym czasie, narzekając, że nia mają jak skorzystać z przyjętych rozwiązań – mówi Guz. Wymienia m.in. Polmos w Bielsku-Białej i Odlewnię Żeliwa z miejscowości Końskie.