W ciągu pierwszych czterech miesięcy tego roku rozdysponowano 106,8 mld zł, mimo że wydatki miały już sięgnąć 110,5 mld zł.
Przy wzroście wpływów z podatków sięgającym blisko 2 mld zł ponad planowane 77,9 mld zł istnieją szanse, że deficyt nie będzie rósł tak szybko. Cały czas jednak jest bardzo wysoki – po kwietniu wyniósł 27 mld zł wobec całorocznej kwoty 52,2 mld zł. W harmonogramie zapisano jednak, że przekroczy 32,6 mld zł.
– Wydatki można przesuwać w czasie – wyjaśnia prof. Andrzej Wernik z Akademii Finansów. – Ważne jednak, że dochody budżetu państwa idą coraz lepiej i nie ma konieczności podejmowania drastycznych kroków w celu ograniczenia wydawanych kwot. To, że sytuacja wygląda lepiej, jest zasługą przyspieszenia wydatków przez zwykłych Polaków – po srogiej zimie, kiedy konsumpcja kulała, teraz kupujemy więcej, a dzięki temu do państwowej kasy wpływa więcej pieniędzy z podatków pośrednich.
Niestety wpływy z podatków dochodowych już tak różowo nie wyglądają – w porównaniu z rokiem 2009 dochody z PIT i CIT są po około 1 mld zł niższe.
Zdaniem Mirosława Gronickiego, byłego ministra finansów, niższe wydatki to w dużej mierze efekt srogiej zimy i zastoju w inwestycjach. – Niewykluczone, że teraz zaczną one przyspieszać – mówi ekonomista.