To jest element gry przedwyborczej, tak jak cały projekt budżetu. Tymczasem przedsiębiorcy muszą projektować swoje budżety. Często mają pracowników, których ta kwestia dotyczy. Oni muszą wiedzieć, czy w swoim budżecie przewidywać wyższe koszty. Skłaniam się do tego, że likwidacji tego ograniczenia nie będzie.
Rząd liczy na zwiększone wpływy z VAT. Wierzy, że koniunktura będzie wciąż trwała?
Reguła, że dochody podatkowe są cykliczne, zależne od tempa wzrostu gospodarczego, nie może podlegać modyfikacji. W projekcie rządowym tempo wzrostu gospodarczego w 2020 r. jest niższe niż osiągnięte w 2019 r. I tak 3,7 proc. wydaje się wątpliwe, może być zawyżone. Jeżeli tempo wzrostu jest niższe, to cyklicznie wszystkie dochody związane z wynagrodzeniami i zakupami powinny być niższe. Mogą być wyższe wyłącznie w nadzwyczajnych sytuacjach, kiedy dociska się śrubę. Śruba w przypadku podatku VAT została już bardzo solidnie dociśnięta.
Czyli rząd jest zbyt optymistyczny w stosunku do dalszego uszczelniania podatku VAT?
Powinien to być sygnał niepokojący dla przedsiębiorców, a nawet obywateli. W sprawach podatkowych może być ostro. Bazę dla dochodów podatkowych z reguły odnosi się do nominalnego tempa wzrostu PKB. Przyjmuje się, że tempo wzrostu nominalnego, w tym wypadku lekko powyżej 6 proc., powinno odpowiadać dynamice dochodów. W wypadku tego projektu budżetu jest tak, że dynamika wzrostu dochodów przekracza tempo wzrostu nominalnego PKB, więc gdzieś system musi być jeszcze dociśnięty.
Skąd pomysł, żeby po 30 latach permanentnego deficytu zrobić zrównoważony budżet?