– W przyszłym roku wydatki na cele społeczne sięgną 75 mld zł – mówił ostatnio w Sejmie wicepremier Mateusz Morawiecki, minister rozwoju i finansów. To aż o ok. 50 mld zł więcej niż w czasach rządu PO–PSL, który w latach 2013–2015 – według wyliczeń Morawieckiego – przeznaczał na te cele jedynie 17–19 mld zł.
PO i PSL nie zgadzają się z tymi wyliczeniami, ale politycy opozycji przyznają, że rząd PiS szybko zwiększa nakłady na transfery do społeczeństwa. – Nie wiem, skąd premier wziął te liczby, ale prawdopodobnie porównuje zupełnie różne kwestie. To oczywiście nieuprawnione, bo to tak, jakby porównywał pomarańcze ze śliwkami – komentuje Magdalena Kochan, posłanka PO, wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny.
Kto skorzysta
– Te 17–19 mld zł to wierutne kłamstwo – mówi też „Rzeczpospolitej" Władysław Kosiniak-Kamysz, szef PSL i b. minister pracy i polityki społecznej. – Nawet z raportu NIK wynika, że na szeroko pojęte wsparcie polskich rodzin przeznaczyliśmy w 2014 r. 56 mld zł, a w 2015 r. jeszcze więcej – podkreśla. – Ale rzeczywiście trzeba przyznać, że rząd PiS zwiększa wydatki prospołeczne – dodaje Kosiniak-Kamysz. Chociażby wprowadzając program 500+ (24 mld zł w 2018 r.), bezpłatne leki dla seniorów (ok. 1 mld zł w przyszłym roku), Mieszkanie+ (1,4 mld zł) czy obniżenie wieku emerytalnego (koszt 9 mld zł w 2018 r. ).
Szybki wzrost transferów to oczywiście bardzo dobra informacja dla polskich gospodarstw domowych, niekoniecznie jednak dla finansów państwa. – Zwiększenie wydatków społecznych o 50 mld zł w ciągu trzech lat to niespotykana wcześniej dynamika – komentuje Aleksander Łaszek, główny ekonomista Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju. – Co więcej, można się spodziewać, że w kolejnych latach te pozycje będą jeszcze większe – dodaje. Na przykład koszty obniżenia wieku emerytalnego będą rosły z roku na rok, do prawie 20 mld zł w 2020 r. Około 1 mld zł w 2018 r. będą kosztowały budżet państwa zmiany w kwocie wolnej od podatku, a w 2019 r. – już 2 mld zł. Rosnąca inflacja doprowadzi do większych wydatków na waloryzację rent i emerytur, a także do presji na wzrost zamrożonych od kilku lat wynagrodzeń urzędników. Na szczęście dodatki 500+ na razie nie są indeksowane o inflację, ale można się spodziewać, że za jakiś czas polskie rodziny zaczną się domagać, by wraz ze wzrostem kosztów utrzymania rosły także świadczenia na dzieci.