Rosyjska inspekcja środowiskowa (Rospirodnadzor) ostrzegła o zagrożeniu wybuchu „ekologicznego Czarnobyla” w obwodzie irkuckim na Syberii. Chodzi o niszczejące wielkie zakłady chemiczne w Usole Syberyjskim. To liczące 78 tysięcy mieszkańców miasto odległe jest od stolicy - Irkucka, zaledwie o 70 km.
Miasto jest jednym z najstarszych na Syberii. Powstało w XVII w. na brzegu Angary, jedynej rzeki wypływającej z Bajkału. Słynęło z wydobycia soli. Komuniści zbudowali tam w 1936 r. wielkie zakłady chemiczne. W strasznych warunkach pracowali (i umierali) tam m.in. więźniowe Gułagu (obok fabryki powstał obóz), produkując wszelkiego rodzaju trujące związki, m.in. chloronaftalen, kwas solny, chlorek etylu czy perhydrol.
Po II wojnie w latach 50., z braku własnych robotników i więźniów, w kombinacie pracowali robotnicy z pobliskich Chin. Dziś w Usole jest… uzdrowisko, korzystające z miejscowych wód mineralnych. W tym samym Usole rozpadają się niezabezpieczone odpady upadłego kombinatu chemicznego, pisze gazeta RBK.
W 2017 r. zakłady zostały uznane za bankruta. Produkcja stanęła rok wcześniej. Zajmujące 14 ha obiekty pozostawione zostały samym sobie. Nikt nie wywiózł i nie zabezpieczył na składowiskach setek ton odpadów chemicznych.
W listopadzie 2018 r. w mieście sytuacja stała się tak zła, że władze wprowadziły stan sytuacji nadzwyczajnej z powodu zagrożenia ekologicznego. Tereny zakładu zostały uznane za zanieczyszczone truciznami. A samo miasto wpisane na listę najbardziej zagrożonych tzw. mono miast (w Rosji sowieckiej w wielu miastach ludzie pracowali w jednym wielkich molochu przemysłowym - red.).