W piątek kierowcy jeździli już po malowniczym belgijskim torze, ale paddock w Spa-Francorchamps żył wyłącznie decyzją Światowej Rady Sportów Samochodowych. Ekipa McLarena została uznana winną złamania punktu 151(c) Międzynarodowego Kodeksu Sportowego. Ten paragraf mówi o karze za oszustwa i czyny bezprawne na szkodę interesów sportu samochodowego. Przypadek szpiegostwa na niekorzyść głównego rywala w walce o mistrzowski tytuł niewątpliwie się kwalifikuje jako taki czyn, ale 26 lipca podczas podobnego posiedzenie Rada uznała, że zgromadzone dowody nie wskazują na to, aby McLaren w jakikolwiek sposób skorzystał z posiadania nielegalnie zdobytych danych. Ostatnio pojawiły się nowe dowody, na podstawie których nałożono na McLarena drakońską grzywnę, pozbawiając jednocześnie zespół punktów zdobytych w sezonie 2007. Co ciekawe, kierowcom wcześniej obiecano amnestię – zatem Lewis Hamilton i Fernando Alonso mogą bez przeszkód walczyć o mistrzostwo świata, choć ich ekipa została ukarana.
Międzynarodowa Federacja Samochodowa opublikowała 14-stronicowy dokument z wyjaśnieniem podjętej w czwartek decyzji. Przedstawiono w nim m.in. przykłady tajnych informacji przekazywanych McLarenowi przez byłego pracownika Ferrari, Nigela Stepneya. Jak się okazuje, Stepney nie poprzestał na przekazaniu 780 stron dokumentacji Mike’owi Coughlanowi z McLarena. W okresie od 11 marca (pierwszy wyścig sezonu - 18 marca 2007) do 3 lipca 2007 (ujawnienie afery szpiegowskiej) Stepney i Coughlan wymienili między sobą 288 wiadomości SMS i rozmawiali ze sobą telefonicznie 35 razy. Częstotliwość kontaktów nasilała się szczególnie w okolicach oficjalnych sesji testowych oraz tuż przed i w trakcie weekendów Grand Prix. Wbrew temu co wcześniej twierdził szef McLarena Ron Dennis, Coughlan nie zatrzymywał dla siebie tajnych informacji. Z dowodów dostarczonych Radzie przez zawodników McLarena (Fernando Alonso i kierowcy testowego Pedro de la Rosy, Lewis Hamilton zeznał, że o niczym nie wiedział) jasno wynika, że Coughlan przekazywał de la Rosie takie informacje, jak: rozkład masy w samochodach Ferrari, ich charakterystykę aerodynamiczną, charakterystykę specjalnego gazu używanego przez Ferrari do pompowania opon czy też nowatorskie rozwiązania w układzie hamulcowym (na podstawie tych danych McLaren dopracował własny układ hamulcowy oparty na podobnych rozwiązaniach). Członkowie ekipy McLarena znali także strategię tankowań kierowców Ferrari podczas Grand Prix Australii i Bahrajnu.
Co ciekawe, de la Rosa podczas zeznań przed Radą utrzymywał, że po uzyskaniu informacji od Coughlana konsultował je jedynie z Alonso, po czym uznawał je za mało przydatne i nie przekazywał dalej. Członkowie Rady nie dali się jednak wodzić za nos i jednoznacznie stwierdzili, że kierowca testowy nie jest w stanie podjąć tak ważnych decyzji, a poza tym nie wykorzystanie tajnych danych tłumaczył jedynie potencjalnym brakiem przydatności, a nie skrupułami przed użyciem nielegalnie pozyskanych informacji. Trudno także uwierzyć, że jedynie de la Rosa kontaktował się w tych sprawach z Coughlanem.
Tym razem Światowa Rada Sportów Samochodowych nie miała już wątpliwości i McLaren został ukarany. Wcześniej obiecano kierowcom amnestię w zamian za współpracę przy gromadzeniu dowodów, zatem Hamilton i Alonso dalej walczą o mistrzowski tytuł. Jednak mistrzostwo świata zdobyte w taki sposób nie powinno mieć większej wartości – wszak obaj korzystali z nielegalnie zdobytej przewagi nad kierowcami Ferrari. Co ciekawe, osobistości ze światka F1 zgodnie twierdzą, że taka kara jest właściwa. „Kierowcy nie są za to odpowiedzialni” - powiedział szef zespołu Renault Flavio Briatore. - Oni tylko wykonują swój zawód. Prawie nigdy nie są zaangażowani w sprawy techniczne”. „Dla mnie to logiczne” - wtórował mu trzykrotny mistrz świata Niki Lauda. - Ta sprawa dotyczy głównie tego, co zrobił zespół. Kierowcy w dużej mierze nie zdają sobie sprawy z tego, co dzieje się w garażach”. Tyle, że akurat w tym przypadku to de la Rosa pozyskiwał informacje od Coughlana i następnie dyskutował o nich z Alonso. Nie ulega wątpliwości, że kierowcy McLarena skorzystali z nielegalnie zdobytych informacji i przynajmniej po części zawdzięczają podwójne prowadzenie w mistrzostwach świata brudnym, zakulisowym gierkom inżynierów, którym obce jest poczucie uczciwego współzawodnictwa.
Zespół Ferrari w lakonicznym komunikacie z radością skomentował czwartkową karę dla McLarena. „Jesteśmy usatysfakcjonowani ujawnieniem prawdy” - napisał rzecznik prasowy włoskiej ekipy. Tymczasem McLaren rozważa odwołanie się od decyzji Rady. Wykluczenie zespołu z tegorocznych mistrzostw oznacza, że drugie miejsce w mistrzostwach świata prawie na pewno zajmie ekipa Roberta Kubicy, BMW Sauber. Szef zespołu Mario Theissen nie jest jednak z tego zadowolony. „Nawet jeśli w tabeli z wynikami będziemy na drugim miejscu, to dla mnie będzie to wciąż trzecie miejsce” - powiedział w czwartek. - Chcemy pokonać rywali lub przynajmniej zbliżyć się do nich w przyszłym roku, w równej walce, a nie dzięki dyskwalifikacji”.