W Polsce wzrost strat z tego powodu w porównaniu z ubiegłym rokiem wyniósł 1,5 proc., a sieci tracą w ten sposób 1,34 proc. obrotów. Znika więc tyle towaru, ile sprzedaje rocznie duża sieć handlowa. Mamy też najwyższy na kontynencie odsetek kradzieży popełnianych przez pracowników – jest to 35,1 proc. wartości wszystkich.
W Europie w sklepach ginie głównie alkohol, kosmetyki, odzież damska i perfumy. Łupem pada również żywność, która jest zjadana w sklepie przez klientów, którzy oczywiście za nią nie płacą. Miesięcznie klienci średniej wielkości hipermarketu zjadają w sklepie 1,5 tony różnych produktów – są osoby, które potrafią zjeść kilogram tatara czy wypić 0,5 litra wódki.
– Kradzione są głównie towary niewielkie, ale o dużej wartości – chodzi też o to, żeby łatwiej można je było później sprzedać – mówi Robert Pilewski, dyrektor handlowy firmy Checkpoint, która zleciła przygotowanie raportu brytyjskiemu instytutowi Centre for Retail Research, prowadzącemu badania nad kradzieżami w sklepach od 2001 r. Zaprezentowane wczoraj wyniki obejmują okres od lipca 2006 r. do czerwca 2007 r. Wzięły w nim udział firmy z 32 krajów, które mają ok. 140 tys. sklepów i generują obroty 700 mld euro.
W Europie po dwóch latach spadku – w ostatnim roku straty z powodu kradzieży wzrosły o 1,6 proc. – jest to już 29,3 mld euro rocznie. W naszym regionie największy problem z kradzieżami mają kraje bałtyckie i Czechy, gdzie sieci tracą w ten sposób 1,4 proc. przychodów. Poza Europą najwięcej kradzieży jest w Indiach, gdzie przepada 2,9 proc. obrotów, i Tajlandii z 1,7 proc. Najniższy odsetek mają Austria z 0,94 proc., Szwajcaria 0,96 proc. i Islandia 1 proc. – Firmy zatrzymały w ciągu roku 6 mln złodziei – jedynie nieco ponad 700 tys. to byli pracownicy sklepów. Jednak wartość kradzieży popełnianych przez tych drugich jest porównywalna z tymi, za które odpowiadają klienci – dodaje Grzegorz Popek z firmy Checkpoint. Firmy wydają coraz więcej na zabezpieczenia. – Problem jest poważny, wzmocniliśmy system zabezpieczeń – same bramki nie wystarczą. Dlatego chociaż przez dwa lata liczba kradzieży rosła, to w ostatnim roku zanotowaliśmy ich spadek – mówi Krzysztof Pietkun, wiceprezes sieci delikatesów Bomi.