– Nie widzimy nic, co usprawiedliwiałoby zwiększenie produkcji – mówił saudyjski minister ropy Ali al Naimi, najsilniejszy człowiek w OPEC. To nie znaczy jednak, że podczas konferencji ministerialnej w Abu Zabi zwyciężyła opcja kartelowych jastrzębi. Pod wpływem Saudyjczyków i zapewne Kuwejtczyków zdecydowano, że kolejne spotkanie ministrów ds. ropy odbędzie się już na początku stycznia i tam, w razie potrzeby, zostanie podjęta decyzja dotycząca wielkości produkcji.Uzasadnieniem decyzji OPEC jest 10-dolarowy spadek cen ropy w ciągu ostatniego tygodnia. Stało się tak jednak dlatego, że rynek uznał za pewne zwiększenie produkcji.

– To nic innego jak danie kolejnej okazji spekulantom, aby w najbliższym czasie znów pobawili się na rynku i doprowadzili ceny w pobliże 100 dol. za baryłkę – powiedział analityk rynku energetycznego John Hall z John Hall Associates.

Wyraźnie niezadowolony z decyzji kartelu był także Nobuo Tanaka, dyrektor generalny Międzynarodowej Agencji Energetycznej. – Nadal na rynku będzie wiele niepewności. A dodatkowo wszystko dzieje się w zimie, kiedy pogoda jest nieprzewidywalna. Przy tym ceny są bardzo wysokie, a zapasy niższe niż rok temu – argumentował. – Zapasy są na poziomie średniej z ostatnich pięciu lat – tłumaczył irański minister ds. ropy Holamhossein Nozari, jeden ze zwolenników utrzymania wydobycia na obecnym poziomie.

Jednak decyzja o zwiększeniu wydobycia byłaby zabiegiem czysto formalnym. Obecnie produkcja wynosi ok. 29 mln baryłek dziennie, chociaż oficjalny limit to 27,5 mln. Ale dostosowanie teorii do praktyki spowodowałoby, że ceny surowca zaczęłyby natychmiast spadać dociskane zbliżającą się przerwą bożonarodzeniowo-noworoczną.

OPEC tymczasem chciałby utrzymać ceny na poziomie ok. 90 dolarów za baryłkę. Wyższe zdecydowanie ograniczyłyby popyt i w dłuższym okresie stworzyłyby ryzyko wyhamowania rozwoju gospodarki światowej, co z kolei doprowadziłoby do trwałego spadku zakupów surowca. Nie do zaakceptowania są również ceny zbyt niskie. Chociaż, jak przyznają przedstawiciele saudyjskiego koncernu Aramco, produkcja jednej baryłki kosztuje ich tylko 2 dolary. Tyle że w wydobycie tej baryłki trzeba zainwestować wcześniej dziesiątki miliardów dolarów. I właśnie te inwestycje muszą się zwrócić przy sprzedaży ropy.