Polscy przewoźnicy kolejowi zamierzają wydać w najbliższych latach na kupno i modernizację taboru kilka miliardów złotych. Niezbędnych inwestycji, odkładanych przez wiele lat, nagromadziło się jednak tak dużo, że pieniędzy tych nie będzie łatwo wydać.
Na rynku taboru kolejowego nastał czas dostawców, a zamawiający wybrzydzać nie mogą. – Praktycznie nie ma taboru, który można kupić bez długiego oczekiwania – mówi Krzysztof Sędzikowski, wiceprezes CTL. – Popyt na usługi transportowe przekracza możliwości przewoźników, więc wszyscy, którzy mogą sobie na to pozwolić, zaczęli inwestować w lokomotywy i wagony.
250 mln zł wynosi szacunkowa wartość przetargu na nowe wagony i lokomotywy dla PKP InterCity
Prezes bydgoskiej Pesy Tomasz Zaboklicki przyznaje, że zamówienie dla kolei realizuje się średnio kilkanaście miesięcy. – Ale czasem trzeba czekać nawet ponad rok na niektóre elementy pojazdu nieprodukowane w Polsce. Jeśli przewoźnicy będą nadal odkładać największe zamówienia, może się okazać, że – kiedy nagle się pojawią – żaden producent nie będzie w stanie ich wykonać – mówi.
W związku z piłkarskimi mistrzostwami Euro 2012 zakończenie największych inwestycji w tabor planowane jest w ciągu najbliższych czterech lat. – Pamiętamy, jak długo trwają zazwyczaj przetargi. To ostatni moment, żeby je ogłaszać, jeśli producenci mają zdążyć z dostawami – przyznaje Janusz Kućmin, przedstawiciel kanadyjskiego Bombardiera w Polsce.Firmy transportowe liczą się z tym, że jeżeli zamówią tabor teraz, nie otrzymają go wcześniej niż za dwa lata. Kolejki do producentów rosną bowiem równie szybko jak zapotrzebowanie rynku. To dlatego PCC Rail od połowy tego roku będzie produkować dla siebie tabor... sama. – Kupiliśmy zakłady naprawy taboru Tabkol. Będziemy w nich produkować platformy do przewożenia kontenerów, którymi jesteśmy najbardziej zainteresowani – wyjaśnia Mieczysław Olender, prezes PCC Rail.