W ubiegłym roku polska gospodarka rozwijała się najszybciej od wielu lat. „Rz” sprawdziła, które z regionów skorzystały na boomie najbardziej. Pierwszy wniosek z naszej analizy jest dosyć pozytywny. W prawie żadnym z województw nie odnotowaliśmy zmian, które byłyby sprzeczne z ogólnokrajowym trendem.
Wszędzie spadło bezrobocie, rosły wynagrodzenia oraz zatrudnienie i inwestycje. Co więcej, w naszym zestawieniu żaden z regionów nie otrzymał najmniejszej liczby punktów we wszystkich wskaźnikach. A to oznacza, że wszyscy mieszkańcy Polski, w mniejszym lub większym stopniu, skorzystali z prosperity.
Drugi wniosek jest niestety mniej optymistyczny. Najdynamiczniej szły do przodu te regiony, które już wcześniej były bardzo silne: Wielkopolska, Mazowsze i Dolny Śląsk czy Pomorze. Województwa, które zawsze miały słabszą pozycję, nie wykorzystały szansy na szybszy rozwój. To bardzo niepokojące zjawisko. W tych regionach nominalne wysokości poszczególnych wskaźników są bardzo niskie, wobec czego osiągnięcie wysokiej dynamiki wzrostu, a to właśnie badaliśmy w naszym rankingu, teoretycznie nie powinno być bardzo trudne. Ale teoria mija się często z praktyką i w ubiegłym roku tym słabszym nie udało się nadrobić zaległości. Inaczej mówiąc, coraz bardziej pogłębiają się różnice w zamożności i standardzie życia między lokalnymi społecznościami.
Co ciekawe, linia podziału na te bardziej i mniej dynamiczne regiony nie przebiega wedle linii podziału na Polskę A i B. Podlasie, Warmia i Mazury czy woj. świętokrzyskie w naszej analizie znalazły się w środku stawki. Można tam zauważyć pewne ożywienie, które, o ile zostanie podtrzymane w kolejnych latach, może wyprowadzić te regiony ze statusu najbiedniejszych.
W naszym zestawieniu najwolniej rozwijające się regiony to Zachodniopomorskie, Podkarpackie, Kujawsko-Pomorskie i Małopolskie. Obecność Małopolski może trochę dziwić, bo to silny region. O jej pozycji w naszym rankingu zadecydowały takie czynniki jak ujemna dynamika liczby mieszkań oddawanych do użytku i mniejszy niż w ub. roku wskaźnik zatrudnienia (pokazujący, jaka część ludności pracuje). W pozostałych elementach Małopolska plasowała się w środku stawki. Można mieć jednak nadzieję, że to tylko krótkookresowa tendencja, wynikająca z nałożenia się przypadkowych czynników. Tym bardziej że nic nie wskazuje, by Kraków jako metropolia tracił na znaczeniu.