W Dorohusku, Hrebennem, Korczowej czy Medyce odprawą ciężarówek zajmuje się po kilku celników i wczoraj nigdzie nie udało się skompletować pełnej obsady kontrolerskiej.
Dyrektorzy izb celnych są bezradni. Protestujący celnicy biorą masowo urlopy na żądanie, odbierają wolne za wypracowane wcześniej nadgodziny albo przysyłają zwolnienia lekarskie. W Dorohusku, gdzie w grudniu 2007 r. odprawiano 1200 ciężarówek na dobę, przejeżdża ich teraz w ciągu zmiany zaledwie 260. W Hrebennem pracowało w środę siedmiu celników, a powinno być 20. W Korczowej zgłosili się do pracy trzej funkcjonariusze, podczas gdy optymalna obsada terminalu to 30 kontrolerów.
Kolejka ciężarówek do przejścia w Dorohusku po polskiej stronie miała w środę ok. 15 km długości. Zmarł kierowca jednego z tirów, który czekał na przejazd przez granicę od poniedziałku.
– Ostrzegaliśmy, że cierpliwość i wytrzymałość ludzi się wyczerpuje – mówi Iwona Fołta, szefowa organizacji związkowej w Służbie Celnej. Przypomina, że od czterech miesięcy w 15-tysięcznej formacji trwa akcja protestacyjna na tle płacowym. Celnicy żądają podwyżek (1,5 tys. zł na osobę), praw do emerytur takich, jakie mają inne służby mundurowe, a także podniesienia standardów ochrony prawnej.
Chodzi o zapewnienie warunków powrotu do pracy i ograniczenie łatwości, z jaką zwalniani są ze służby funkcjonariusze oskarżani o korupcję, a potem uniewinniani przez sądy.