W ubiegłym roku liczba wypadków w kopalniach wzrosła o ok. 10 proc. i jest najwyższa w historii. W sumie w 2007 r. było 3341 niebezpiecznych wydarzeń.
– Choć łączna liczba wypadków, w tym tych ciężkich, wzrosła o ok. 300, ofiar śmiertelnych jest mniej – mówi dr inż. Piotr Buchwald, prezes Wyższego Urzędu Górniczego, który wczoraj przedstawił w Katowicach roczny raport bezpieczeństwa w kopalniach.
– Wiele wypadków spowodowanych jest warunkami geologicznymi, jednak w większości są to błędy ludzi pracujących pod ziemią, niejednokrotnie mających wieloletnie doświadczenie – przyznaje Buchwald. Zaznacza jednak, że mimo nie najlepszych wyników Polska nadal jest liderem podziemnego bezpieczeństwa na świecie. – Po Stanach Zjednoczonych i Niemczech zajmujemy pod tym względem trzecie miejsce – podkreśla Buchwald.
WUG wśród najczęstszych przyczyn wypadków przywołuje złą ocenę zagrożenia metanowego i pożarowego, niedopracowany dozór górniczy (m.in. niepilnowanie tego, że górnicy przebywają w miejscach, w których nie powinni) oraz zatrudnianie osób nieposiadających stosownych upoważnień do obsługi maszyn i urządzeń.
Choć w 2007 r. nie było takich katastrof jak wybuch w Halembie w 2006 r. (zginęło 23 górników), to w samych kopalniach węgla kamiennego zginęło 15 osób. O dziesięć zwiększyła się także liczba podziemnych pożarów (sześć w kopalniach węgla kamiennego, siedem w kopalniach miedzi). Jeden z groźniejszych miał miejsce w zakładzie Rudna, 1100 m pod ziemią – 16 osób zatruło się dymem.