Kamil Majczak, prezes Grupy Qemetica: Po USA spoglądamy teraz w stronę Azji

Chcemy dywersyfikować naszą działalność zarówno w ujęciu geograficznym, jak i produktowym. Po przejęciu w USA dalszy rozwój na tamtejszym rynku staje się dla nas priorytetem, ale nie zamykamy się na np. azjatyckie kierunki – mówi Kamil Majczak, prezes Grupy Qemetica.

Publikacja: 16.12.2024 05:22

Kamil Majczak, prezes Grupy Qemetica: Po USA spoglądamy teraz w stronę Azji

Foto: dariusz iwański

Jakie mogą być następne kroki zarządzanej przez pana grupy, która dokonała właśnie przejęcia w Stanach Zjednoczonych i wydała na to ponad miliard złotych? Tym bardziej po takim roku, w którym były inne ważne wydarzenia jak delisting czy rebranding z marki Ciech.

Nie zamierzamy zwalniać tempa. Stawiamy na dalszy rozwój, w tym przejętej spółki. Analizujemy, jak możemy się dalej rozwijać na różnych rynkach i gdzie dokładać kolejne klocki. Co do przejętej niedawno od amerykańskiej spółki PPG linii biznesowej dotyczącej krzemionki, to zaczynamy operacyjną pracę nad poprawą biznesu. Wierzymy, że da się go zmodernizować i wygenerować bardzo dużą wartość. Oczywiście cały czas pracujemy też nad tym, co już mamy, bo trzeba mieć solidne podstawy działalności.

Ile trwało podchodzenie pod amerykański biznes i skąd taki kierunek rozwoju?

Na początku bieżącego roku PPG ogłosiło przegląd opcji strategicznych, a w listopadzie 2024 r. doszło do przejęcia – to 11 miesięcy. Co do kierunku, to wynik chęci geograficznej dywersyfikacji biznesu. Od pewnego czasu mieliśmy już jasny cel, żeby nie tylko rozwijać grupę z naszą europejską nogą, ale żeby mieć globalną spółkę. Stany były więc naturalnym i pierwszym krokiem do zbudowania dwóch silnych nóg biznesowych, także w ujęciu geograficznym. Z zastrzeżeniem, że chcemy też dywersyfikować nasz portfel – pojawiać się na rynkach i w biznesach, które mają charakter prowzrostowy. W tym widzimy potencjał wzrostu wartości grupy.

Czytaj więcej

Nadchodzi koniec Ciechu. Grupa Sebastiana Kulczyka zmieni nazwę

Cały czas patrzymy, jakie mogą być zarówno organiczne, jak i nieorganiczne ruchy, które mogą poprawić naszą pozycję rynkową. Spoglądamy także na Azję, w naszej działalności możliwe są także mniejsze akwizycje. Chcemy mieć coraz bardziej nowoczesny i zróżnicowany portfel.

Jak zatem wypada rynek amerykański na tle Europy?

Nie będzie zaskoczeniem, gdy powiem, że lepiej. To wynika z konkurencyjności całej gospodarki. Poza tym mamy tam dostęp do znacznie tańszej niż w Europie energii oraz ogromnego rynku zbytu, który wciąż rośnie, co napędza konsumpcję i rozwój. A u nas mamy „odprzemysłowienie” Europy, co ciągnie za sobą brak siły konsumenta.

W ten sposób dotknął pan słynnego już raportu Mario Draghiego, który opisał słabe strony europejskiej gospodarki i wskazywał, co trzeba z tym zrobić. Co powinno się stać w Europie, żeby takie firmy jak Qemetica wolały inwestować właśnie w Europie?

Dziś wszystkie firmy patrzą na inwestycje w Europie bardzo inkrementalnie, zastanawiając się, co można poprawić, żeby ten biznes jakoś dalej funkcjonował. Bierze to się z paru fundamentalnych rzeczy, ale w tej dyskusji oprócz tego, co powinni zrobić politycy, ważne jest to, do czego my musimy być przekonani. Tymczasem nie jestem przekonany, czy mamy taką pewność, patrząc na sytuację w gospodarce niemieckiej i wydarzenia wokół tamtejszych gigantów przemysłu motoryzacyjnego.

W Europie mamy regulacje i obciążenia, które sami sobie narzucamy i które zmniejszają naszą konkurencyjność, a z drugiej strony rośnie udział produktów, które przyjeżdżają do Europy z innych kierunków, które takich obciążeń nie mają, przez co automatycznie dochodzi do wspomnianego „odprzemysłowienia” Starego Kontynentu. Poza tym odczuwamy także presję produktywności pracy i skracanie czasu spędzanego w pracy. Jeśli mniej pracujemy, mniej wydajnie i krócej, to automatycznie przekłada się to na wolniejszy wzrost gospodarczy i niższy poziom dobrobytu. Wydaje się jednak, że nie wszyscy jesteśmy w pełni świadomi konieczności zmiany podejścia.

Tymczasem np. w Stanach Zjednoczonych, które mają bardziej liberalne podejście do gospodarki, kwestie dekarbonizacji są traktowane w inny sposób – mniej regulacji i obciążeń, a więcej wsparcia dla inwestycji, które w długim terminie mają szanse przynieść korzyści.

W Unii pojawił się pomysł europejskiego funduszu konkurencyjności i miliardów euro na wsparcie przemysłu. Pytanie, czy nie za późno w punktu widzenia globalnej konkurencji?

Lepiej późno niż wcale. Zobaczmy, co się ostatecznie wydarzy, ale patrząc na USA, można zauważyć, że tamtejsze podejście zakłada, iż nie każda inicjatywa przyniesie oczekiwane rezultaty – co jest naturalnym elementem procesu. W Europie często staramy się działać w sposób jak najbardziej harmonijny i zrównoważony, aby uwzględnić potrzeby różnych interesariuszy. Tego rodzaju podejście, choć wynika z dobrych intencji, czasami sprawia, że procesy stają się bardziej złożone i wymagają więcej czasu, co może ograniczać naszą efektywność i dynamikę działania. Często więc, to co miało być proste i probiznesowe, robi się bardzo skomplikowane i raczej proadministracyjne.

A jak pan patrzy na bliższą przyszłość gospodarczą i jak ocenia obecną koniunkturę?

Działamy na wielu rynkach. Czy widzimy jakiekolwiek ożywienie, patrząc na ten rok czy przyszły? Niestety nie. Także w przypadku niemieckiej gospodarki, ważnej choćby z punktu widzenia polskiego eksportu, możliwe że jeszcze nie zobaczyliśmy dołka dekoniunktury. Rok temu wszyscy mieli nadzieję, zwłaszcza w Niemczech, że druga połowa 2024 r. przyniesie ożywienie. Teraz w rozmowach z klientami najczęściej słyszymy: „jak będzie tak jak teraz, to i tak dobrze”, bo obawiają się, że sytuacja może się jeszcze pogorszyć.

Ceny surowców to wciąż wyzwanie?

Od kilku lat poprawiamy naszą efektywność zarówno jeśli chodzi o koszty stałe, jak i zmienne, bo to warunek obecności i zyskowności na europejskim rynku. Surowce to oczywiście kluczowy cenotwórczy czynnik w naszej działalności. Dziś rynek surowców energetycznych, zwłaszcza gazu, jest w bardzo ciekawym miejscu: fundamenty wydają się wskazywać na niższy poziom niż obecne ceny gazu, które są najwyższe w tym roku. Za nami także jeden z najchłodniejszych listopadów, a rezerwy gazu w Europie są obecnie niższe niż w analogicznym okresie rok temu. Dodatkowo sytuacja geopolityczna może potencjalnie wpłynąć na ruchy ze strony Rosji, co zawsze oddziałuje na poziom cen.

Wyzwaniem jest też poziom cen praw do emisji CO2 – obecnie to ok. 65–70 euro za tonę. To dość wysoki poziom, biorąc pod uwagę obecną sytuację gospodarczą. Widać to zresztą m.in. po cenach energii elektrycznej w Polsce. Dodatkowo po stronie konsumenckiej wciąż mamy pewne zaburzenia regulacyjne jak np. mrożenie cen – w praktyce oznacza to przekładanie środków z jednej kieszeni do drugiej. Ale kiedyś trzeba będzie za to zapłacić.

Dziś mamy z kolei zdecydowanie niższą inflację niż np. półtora roku temu. Czy presja płacowa wciąż towarzyszy biznesowi?

Presja nadal istnieje i jest to także pochodna mocnego wzrostu płacy minimalnej, który mieliśmy w ostatnich latach. To czynnik, który przekłada się na inne koszty, w tym oczywiście pracy, bo osoby zarabiające więcej mogą porównywać swoje wynagrodzenie z minimalnym, mówiąc: kiedyś zarabiałem więcej w porównaniu z minimalną, a dziś ta procentowa różnica jest mniejsza. Zdecydowanie wyższa płaca minimalna może prowadzić do spłaszczenia struktury wynagrodzeń.

Co jest na liście priorytetów Qemetiki na 2025 rok?

Po pierwsze, integracja segmentu silica (przyp. red. krzemionka), czyli Qemetica Silica (dawniej PPG) i mocne rozpoczęcie programu budowania wartości w przejętym niedawno biznesie, który dodaje nam ponad miliard złotych przychodów rocznie. Po drugie, troska o biznes sodowy, który jest pod dużą presją z uwagi na trudny rynek (budownictwo, szkło konsumpcyjne) i koszty, które stanowią około 50 proc. naszych przychodów. Sytuacja rynkowa jest trudna, poziomy produkcji fabryk w całej Europie są niskie, dlatego też naszym priorytetem jest zagwarantowanie przyszłości segmentu sodowego poprzez pilne przeprowadzenie transformacji energetycznej. W tej części biznesu mamy duże projekty inwestycyjne, jak instalacja termicznego przetwarzania odpadów, konwersja kotła węglowego na biomasę. Jeden to ponad miliard złotych, drugi około 250–300 mln zł. Jesteśmy na etapie procesowania zgód.

Widziałem, że także w lokalnej społeczności.

Bez takich projektów i zmiany miksu energetycznego oraz przy wysokich kosztach praw do emisji CO2 i węgla musimy to realizować, żeby być w stanie kontynuować działalność. Musimy inwestować dużo środków, żeby ta działalność naprawdę istniała przez kolejne pokolenia.

A trzeci element w Top 3?

Ekspansja geograficzna i powrót naszego biznesu środków ochrony roślin. Odbudowujemy tu naszą pozycję po trudnych latach na kluczowym dla nas polskim rynku, ale też mamy nowe produkty, które wchodzą na nowe rynki. Myślę tu o obecności w Rumunii, Francji, Włoszech, Niemczech czy Portugalii.

W kontekście miksu energetycznego zagraniczni partnerzy będą coraz mocniej zwracać uwagę na ślad węglowy polskich firm?

Tak i choćby dlatego firmy w Polsce muszą to uwzględniać w swoich strategiach. Ta presja będzie wręcz rosła, co wymaga kosztownych inwestycji, a klient chciałby, żeby produkty nie drożały z tego powodu.

Qemetica chce być neutralna emisyjnie w 2040 roku. To wystarczy?

To cel z gatunku tych aspiracyjnych i wyzwanie zarazem. Wiele elementów musi się na to złożyć, łącznie z technologicznymi. Ale gdybyśmy postawili sobie za cel rok 2050 czy 2060, to byłby on tak daleko, że łatwo byłoby o zbytnie rozluźnienie.

Czy polski biznes ma swoje oczekiwania związane z nadchodzącą polską prezydencją w UE?

Jesteśmy zaangażowani w ten temat m.in. przez Polską Izbę Przemysłu Chemicznego. To najwyższy czas na reakcję i podjęcie działań, bo czasu nie ma wiele. Uważamy, że w otoczeniu biznesu trzeba wprowadzić wiele szybkich zmian, bo za pięć–dziesięć lat możemy obudzić się w zupełnie innej sytuacji. Wtedy trzeba będzie zmienić w gospodarce naprawdę dużo.

Jeszcze kilka lat temu mówiliśmy o Green Dealu i wyzwaniach dla rolników, jednak gdy wyszli na drogi, to pojawiło się większe zrozumienie i świadomość zbyt ostrych reform. Społeczeństwa w UE nie widzą konsekwencji unijnych pomysłów, życie biegnie swoim tempem, jest jakaś siła rozpędu. Może nieraz szok jest potrzebny, żeby nastąpiła ostra zmiana kursu. Wszystkim przydałoby się podejście bardziej realistyczne w kwestii ambicji klimatycznych, które powinny iść w parze z konkretnymi działaniami. Nie jesteśmy w stanie rozwiązać wszystkich problemów sami.

CV

Kamil Majczak

Prezes Qemetica SA, wcześniej członek zarządu odpowiedzialny za strategię i transformację biznesową. Od 2018 do 2021 r. pracował także dla Kulczyk Investments. Jego wcześniejsze doświadczenie zawodowe obejmuje również pracę dla Bain & Company w Warszawie i Melbourne (2014–2018) oraz PwC w Londynie (2012–2014). Absolwent studiów magisterskich z ekonomii na University of Cambridge oraz studiów licencjackich z ekonomii w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. 

Jakie mogą być następne kroki zarządzanej przez pana grupy, która dokonała właśnie przejęcia w Stanach Zjednoczonych i wydała na to ponad miliard złotych? Tym bardziej po takim roku, w którym były inne ważne wydarzenia jak delisting czy rebranding z marki Ciech.

Nie zamierzamy zwalniać tempa. Stawiamy na dalszy rozwój, w tym przejętej spółki. Analizujemy, jak możemy się dalej rozwijać na różnych rynkach i gdzie dokładać kolejne klocki. Co do przejętej niedawno od amerykańskiej spółki PPG linii biznesowej dotyczącej krzemionki, to zaczynamy operacyjną pracę nad poprawą biznesu. Wierzymy, że da się go zmodernizować i wygenerować bardzo dużą wartość. Oczywiście cały czas pracujemy też nad tym, co już mamy, bo trzeba mieć solidne podstawy działalności.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Francja naciska na Polskę w sprawie zakupów zbrojeniowych
Biznes
Walka o lepszy ład korporacyjny w spółkach z udziałem Skarbu Państwa
Biznes
Polska odkręca kurek z pieniędzmi na AI. Chodzi o miliardy złotych
Biznes
Pragmatyczna transformacja – dobre rozwiązanie na trudny czas
Biznes
Orlen chce transformować nie tylko Polskę, ale i nasz region