To zaskakujące dane. Najgorsze od maja 2005 roku – zauważa Grzegorz Maliszewski, ekonomista banku Millennium. Według niego do tej pory wydawało się, iż popyt krajowy jest mocny. – Uwagę zwraca fakt, że wyhamowanie nie dotyczy pojedynczych działów gospodarki, ale ich większości. Zdaniem ekonomisty gospodarka w marcu wyraźnie zwolniła. – Na ogłoszenie załamania gospodarczego jest jednak jeszcze za wcześnie – uważa.
Analitycy zajmujący się rynkami finansowymi podkreślają, że wyniki produkcji sprzedanej w marcu mogą być argumentem dla przeciwników podnoszenia stóp procentowych, by tego nie robić w kwietniu.
Krzysztof Rybiński, partner w E&Y, uważa jednak, że symptomy inflacyjne w gospodarce są tak wyraźne, iż nie ma to znaczenia, czy stopy zostaną podniesione w kwietniu czy w maju. Radzi uważnie obserwować, jak rośnie produkcja w najbliższych miesiącach. – Niekiedy o gorszych miesięcznych wynikach produkcji przemysłowej decyduje to, co się wydarzyło w kilku wielkich firmach, a potem produkcja znowu przyspiesza – mówi Rybiński. Według niego kiepskie marcowe dane nie są jeszcze efektem spowolnienia gospodarki amerykańskiej.
O kondycję rodzimych firm nie martwi się Maciej Krzak z CASE: – Po raz pierwszy od kilku lat w marcu mieliśmy święta i stąd mniej dni pracy. W kwietniu produkcja znowu wzrośnie.
Dane GUS nie dziwią przedsiębiorców. – W tym roku Wielkanoc była bardzo krótko po Bożym Narodzeniu, a to z jednej strony skróciło sezon zakupowy, a z drugiej spowodowało, że w marcu mniej dni pracowaliśmy – tłumaczy Marian Owertko, szef Bakallandu.