– Jesteśmy świadkami skokowego wzrostu notowań ropy, baryłka może kosztować nawet 250 dolarów – powiedział na konferencji we francuskim Duaville Aleksiej Miller, prezes Gazpromu.
Nie wyjaśnił, dlaczego i kiedy miałoby to nastąpić, ale ostatnie wydarzenia na rynku ropy, kiedy to jej baryłka niemal przekroczyła cenę 140 dol., sprawiają, że sugestie Millera nie są traktowane jak czysta fantazja.
Już teraz rekordowe notowania ropy sprawiają, że cena rosyjskiego gazu jest wyjątkowo wysoka. Za każdy tysiąc metrów sześc. surowca kraje europejskie płacą po 410 dolarów, czyli prawie 100 dolarów więcej niż w 2007 r. Tymczasem rosyjski potentat szacował tegoroczny wzrost cen do poziomu 400 dolarów. – Nie doceniliśmy potencjału wzrostu cen – mówił szef rosyjskiego koncernu.
Stawia to w trudnej sytuacji PGNiG, który musi wynegocjować z Gazpromem nowe dostawy gazu. Z końcem przyszłego roku wygasa kontrakt z RosUkrEnergo, firmą pośredniczącą w sprzedaży surowca z Rosji do Polski. Jeśli Gazprom nie zgodzi się sprzedawać potem Polsce dodatkowych ilości gazu – ok. 2,5 mld m sześc. rocznie, właśnie tyle surowca zabraknie na polskim rynku. Do 2010 r. PGNiG nie zdąży bowiem zakończyć budowy terminalu gazu skroplonego, do którego surowiec dotrze statkami. Trudno ocenić, jakie będą efekty tych rozmów i czy szefowie Gazpromu nie wykorzystają ich do podwyżki ceny.
131 dol tyle kosztuje baryłka ropy typu Brent na giełdzie surowcowej w Londynie