Na początku miesiąca ostrzegaliśmy w „Rz”, że nasi żołnierze mogą się nie doczekać na obiecane dodatkowe transportery, od których zależy ich bezpieczeństwo w Afganistanie. Obawy się potwierdzają.
Zanosi się na kompromitację Bumaru, a dokładnie Zakładów Mechanicznych w Łabędach, które z elementów dostarczanych przez poddostawców, montują wieże bojowe. To najbardziej kosztowny i skomplikowany element transportera. Zakład w Łabędach może w tym roku nie zrobić nawet trzeciej części zamówionych wież. To zatrzyma produkcję rosomaków w Wojskowych Zakładach Mechanicznych w Siemianowicach.
Jan Tyrka, wiceprezes zakładu w Łabędach odpowiedzialny w firmie za program rosomaka, wskazuje na niesolidność poddostawców. Jego zdaniem elementy przysyłane przez włoską Oto Melarę, urządzenia z warszawskiego Przemysłowego Centrum Optyki (systemy obserwacji i kierowania ogniem) często nie spełniają wymagań. – Musieliśmy np. odesłać francuskiej spółce Selin wszystkie elektryczne motory. Przysłano je z tak poważnymi wadami, że nie można było uruchomić przekładni. Buble już zniweczyły tegoroczne plany Bumaru – mówi.
Konsekwencje opóźnień mogą być bardzo poważne, bo zdaniem Janusza Zemke, szefa Sejmowej Komisji Obrony Narodowej, resort finansów najprawdopodobniej nie pozwoli na przesunięcie na 2009 r. kilkuset milionów złotych należności z puli 600 mln zł zarezerwowanych na transportery w tym roku.
Pesymistyczne wieści z Bumaru już spowodowały wzburzenie decydentów w resorcie obrony. I trudno się dziwić, w 2007 r. zbrojeniówka też nie wykonała zamówienia. Program wyposażenia w rosomaki, sprawdzone już podczas misji w Afganistanie, to obecnie największe przedsięwzięcie modernizacyjne w wojskach lądowych. Za pierwszych 690 pojazdów MON zapłaci prawie 5 mld zł. Kolejne 2,5 mld zł będą kosztować pogramy rozwoju i dostaw specjalistycznych wersji pojazdu, a także zakupy np. amunicji, dodatkowego wyposażenia itp. Produkcja rosomaków na eksport może być szansą pancernego holdingu Bumar i całej zbrojeniówki. Jednak opóźnienia mogą ją przekreślić.