Szef „Solidarności” w gdańskim zakładzie Karol Guzikiewicz, powołując się na raport Najwyższej Izby Kontroli, twierdzi, że stocznia dostała tylko 80 mln zł nominalnej pomocy publicznej. Premier Donald Tusk mówi natomiast o 700 mln zł.
Skąd te rozbieżności i ile naprawdę wyniosła pomoc? Jacek Łęski, rzecznik ISD Polska, właściciela Stoczni Gdańsk, mówi, że właściwą kwotę poda dopiero Komisja Europejska w decyzji dotyczącej zakładu. – Gdy kupowaliśmy stocznię, z dokumentów przedstawionych przy prywatyzacji wynikało, że jest to nominalnie 192 mln zł – mówi „Rz” Łęski. – Potem pojawiły się inne wyliczenia ze strony zakładu.
Z kolei wskazywana przez związkowców kwota 86,5 mln zł znalazła się w wystąpieniu pokontrolnym NIK z grudnia 2008 r., dotyczącym kontroli działalności stoczni w latach 2005 – 2007.
– Zgodnie z programem restrukturyzacji przedstawionym Komisji Europejskiej w maju 2009 r. przez ISD Polska, nominalna kwota pomocy publicznej udzielonej Stoczni Gdańsk między 1 maja 2004 r. a 30 kwietnia 2009 r. wyniosła 372,6 mln zł – mówi „Rz” Piotr Pełka, dyrektor Departamentu Monitorowania Pomocy Publicznej w UOKiK. – Na kwotę tę składają się m.in. pożyczki od Korporacji Polskie Stocznie, dokapitalizowania, niedochodzenie należności publiczno-prawnych, gwarancje Skarbu Państwa. W przeliczeniu na ekwiwalent dotacji netto (wyraża on realną korzyść, jaką dzięki pomocy uzyskała spółka) jest to 125,2 mln zł.
Wspomniane 372,6 mln zł to 161 mln zł gwarancji od Skarbu Państwa i pozostała pomoc – 191 mln zł. Do tej ostatniej ISD nie zalicza ok. 346 mln zł w formie gwarancji KUKE, argumentując, że gwarancje udzielane były Stoczni Gdynia. – Jednak dzięki przedmiotowym gwarancjom możliwa była budowa statków w Stoczni Gdańsk – mówi Piotr Pełka. – KE uznaje, że realnym jej beneficjentem była Stocznia Gdańsk.