Oprócz propozycji Magny i RHJ rząd w Berlinie i GM mają jeszcze ofertę chińskiego BAIC, bardzo hojną finansowo i gwarantującą Oplowi rozwój w Chinach. Ale ze względów politycznych jest ona dla Niemców nie do zaakceptowania.
Czas nagli, bo Opel czekając na inwestora, ponosi straty. Ekonomiści uważają, że to 1,5 mln euro dziennie, a Opel przyznaje się do niespełna miliona. Negocjacje przypadły w najgorszym możliwym czasie, ponieważ w Niemczech we wrześniu zaplanowano wybory do parlamentu. Jest więc bardzo prawdopodobne, że do końca września żadna oferta nie zostanie wybrana.
Władze niemieckich landów i organizacje pracownicze w Oplu wywierają naciski na negocjatorów, aby jak najszybciej zamknęli transakcję z Magną. – To musi być inwestor z branży motoryzacyjnej – grzmiał wczoraj Juergen Reinholz, minister gospodarki Turyngii. Jego zdaniem, jeśli porozumienie nie zostanie podpisane z Magną, GM i rząd powinny wybrać Fiata, który od miesiąca z boku przygląda się rozwojowi wypadków.
Ofercie Magny sprzeciwia się z kolei minister gospodarki Niemiec Karl-Theodor zu Guttenberg, który nie ukrywa jednak, że chciałby również, aby nowy inwestor związał się z Oplem na dłużej. – Nie sprzedamy akcji Opla przez co najmniej pięć lat – odpowiedział Arnaud Denis, rzecznik RHJ.
Porozumienie z Magną miało zostać podpisane nawet do 15 lipca, ale nie później niż do końca miesiąca. W ostatnią niedzielę Magna poinformowała, że dzisiaj nie odbędzie się posiedzenie zarządu, na którym ostatecznie miało zostać zaakceptowane przejęcie 55 proc. Opla wspólnie ze Sbierbankiem. Z nieoficjalnych informacji wiadomo, że GM, który w „nowym Oplu” zatrzymałby 35 proc. akcji, nie jest skłonny przekazać Rosjanom najnowocześniejszych technologii, w tym dotyczących produkcji aut hybrydowych.