Ford odnotował w II kwartale zysk w wysokości 2,3 mld dol. Ta kwota wynika z udanej restrukturyzacji zadłużenia. Same produkcja i sprzedaż samochodów przyniosły koncernowi 424 mln strat, ale to i tak znacznie mniej w porównaniu z 1,03 mld rok temu w tym samym okresie. Przychody spadły z 38,6 mld rok temu do 27,2 mld w okresie kwiecień – czerwiec 2009 r. Prezes Forda Alan Mulally, który przyszedł do motoryzacji dopiero trzy lata temu, z pewnością przejdzie do historii jako jedyny z wielkiej trójki, który nie sięgnął po pomoc państwa. [wyimek]2,3 mld dol. to zysk Forda wypracowany w II kwartale tego roku[/wyimek]

– Jesteśmy zdumieni konsekwencją w przeprowadzeniu planu restrukturyzacji Forda – mówi Rod Lache z Deutsche Banku.

Mulally, wyraźnie korzystając z doświadczeń GM i Chryslera, zdołał wynegocjować z wierzycielami ograniczenie zadłużenia o 10,1 mld dol. Tak samo jak pozostałe dwie firmy zwolnił pracowników (40 tys.) i pożyczył pieniądze (23,5 mld dol.) na ratunek, tyle że od banków, zastawiając praktycznie wszystko, co koncern posiada. Wymógł też na pracownikach ustępstwa, jakie wynegocjowały pozostałe koncerny z Detroit. Sprzedaż samochodów produkowanych przez Forda nadal spadała, ale wolniej niż w przypadku konkurencji. A Mulally zdecydował się na podniesienie cen swoich pojazdów.

Zdaniem analityków Ford jest dzisiaj na najlepszej drodze, aby wyjść ze strat, a nawet odnotować zysk już w 2011 roku. Dzięki popytowi na jego akcje ma dosyć gotówki, by spokojnie sfinansować swoją odnowę. I Ford, i Mulally ostrzegają, że wyniki za kolejne kwartały nie będą tak dobre, bo na restrukturyzacji długu można zarobić tylko raz. Teraz pozostaje wierzyć, że znajdą się chętni na nowe modele aut.