Już we wrześniu władze Gas Trading mogą zatwierdzić projekt budowy pierwszej biogazowni
– dowiedziała się „Rz”. Szef rady nadzorczej spółki Stanisław Rychlicki zapewnia, że niemal wszystko jest gotowe do podjęcia decyzji. Wstępnie ustalono lokalizację i negocjowano z potencjalnymi dostawcami surowca. Nie ujawnia jednak szczegółów, choć wcześniej pojawiały się informacje o pozyskaniu partnera i planach budowy sześciu biogazowni w kraju. Budowa biogazowni o mocy 1 MW to według Ministerstwa Gospodarki wydatek 9 – 12 mln zł. I po uzyskaniu wszystkich pozwoleń zakład powstaje w rok.
Zainteresowanie Gas Tradingu biogazowniami nie byłoby zaskoczeniem, gdyby nie fakt, że spółka ta jest właścicielem 4 proc. akcji firmy EuRoPol Gaz, do której należy rurociąg jamalski transportujący gaz rosyjski do Polski i Niemiec. Jako udziałowiec Jamału mogłaby świetnie prosperować, ale praktycznie musiała zrezygnować z handlu gazem ziemnym, bo nie ma dostępu do paliwa.
Gas Trading od kilku lat nie może się porozumieć z Gazprom Exportem w sprawie zakupu gazu, który następnie mógłby sprzedawać w Polsce. Szef rady nadzorczej spółki nie chce komentować tego faktu. Przyznaje, że biogazownia to faktycznie sposób na dodatkowe przychody. Tym bardziej że w ostatnich miesiącach wróciło pytanie o to, czy Gas Trading nadal powinien być udziałowcem EuRoPol Gazu.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że w czasie trwających międzyrządowych negocjacji o dostawach gazu do Polski strona rosyjska zaproponowała, by Gazprom i PGNiG odkupiły udziały Gas Tradingu w EuRoPol Gazie. PGNiG i Gazprom mają po 48 proc. akcji spółki eksploatującej gazociąg. Ten pomysł ostro krytykują przedstawiciele Bartimpeksu, należącego do Aleksandra Gudzowatego. Argumentują, że dzięki Gas Tradingowi strona polska ma przewagę w EuRoPol Gazie. Ale przeciwnicy tej tezy przypominają, że kluczowe decyzje w tej spółce zapadają za zgodą dwóch głównych udziałowców, czyli PGNiG i Gazpromu.