Choć zarząd największej polskiej firmy ogłosił oficjalnie, że w październiku liczy na oferty od firm zainteresowanych zakupem 85 proc. akcji włocławskiego Anwilu, to w zgodnej opinii analityków szanse na transakcję są niewielkie. Problemem jest wycena Anwilu, który szefowie PKN szacują na ok. 2 mld zł.
Jeszcze niedawno żelaznym kandydatem na kupca były Ciech oraz Azoty Tarnów i ZAK (dawniej Zakłady Azotowe Kędzierzyn). Dokładniej zaś specjalnie w tym celu założone przez te trzy firmy Polskie Konsorcjum Chemiczne. Spółka bardzo długo czekała na to, aż Orlen wybierze doradcę, który pomógłby mu sprzedać firmę z Włocławka. Płocki koncern jednak zwlekał. Teraz PKCh straciło zapał do inwestycji.
– Mówiliśmy, że nasze zainteresowanie jest ograniczone w czasie – powiedział Ryszard Kunicki, prezes Ciechu oraz konsorcjum. – W tej chwili koncentrujemy się na procesie prywatyzacji i dopóki ten proces się nie zakończy, co planowane jest na połowę grudnia, nie będziemy podejmować żadnych decyzji inwestycyjnych – wyjaśnił. Dodał, że jeżeli Orlen oczekuje ofert na Anwil w październiku, to na pewno nie będzie wśród nich oferty złożonej przez PKCh.
Mogą się oczywiście pojawić inni oferenci (kilka miesięcy temu prezes Jacek Krawiec namawiał na inwestycje podmioty z Bliskiego Wschodu), ale na razie żaden inwestor nie wyraził głośno swojego zainteresowania Anwilem.
– Teraz niełatwo sprzedać aktywa chemiczne – mówi Kamil Kliszcz z DI BRE Banku.