Polska czeka na jedną z najważniejszych opinii Komisji Europejskiej dotyczącą pozwoleń na emisję dwutlenku węgla. Werdykt Brukseli zdecyduje, czy nowe inwestycje w elektrowniach dostaną te uprawnienia.
Ministerstwo Gospodarki zakłada optymistycznie, że opinia będzie zgodna z polskimi oczekiwaniami. – W czasie rozmów w Brukseli poczyniliśmy wstępne ustalenia, które uznają nasz punkt widzenia – mówi wicedyrektor Departamentu Rozwoju Gospodarczego w resorcie Zbigniew Kamieński. – Teraz czekamy na oficjalną odpowiedź, czyli formalne potwierdzenie tego faktu z Komisji Europejskiej. Sprawa ma kluczowe znaczenie dla inwestycji w polskiej energetyce. Chodzi bowiem o to, by nasze elektrownie nie musiały od 2013 r. kupować wszystkich uprawnień do emisji dwutlenku węgla na otwartych aukcjach. To o tyle ważne, że zakup praw na aukcji oznaczać będzie wydatki w wysokości kilkuset milionów euro rocznie dla każdego budowanego bloku w polskich elektrowniach.
Formalnie polskie elektrownie mogą skorzystać z tzw. derogacji i dopiero od 2020 r. zacząć kupować wszystkie pozwolenia, a wcześniej tylko ich część. Ale Unia stawia warunek – ten przywilej dotyczy tylko istniejących już bloków w elektrowniach i tych, których budowa ruszyła przed końcem 2008 r. Tymczasem nie do końca wiadomo, kiedy inwestycję można uznać za „fizycznie rozpoczętą” – czy wystarczy ogrodzenie terenu, czy faktyczne rozpoczęcie prac budowlanych. – Z rozmów, jakie przeprowadziliśmy w Brukseli, wynika, iż Komisja Europejska podziela nasz pogląd, że skoro nie ma w prawie unijnym definicji rozpoczęcia inwestycji, to można bazować na polskich przepisach – mówi dyrektor Kamieński. – A te pozwalają zakwalifikować projekty nowych bloków o łącznej mocy 10 – 16 tys. megawatów jako faktycznie rozpoczęte przed końcem 2008 r.
Druga równie istotna kwestia to uznanie, że rozpoczęte przed końcem 2008 r. bloki nie będą nowymi instalacjami w rozumieniu dyrektywy UE. Gdyby to nie nastąpiło, to – jako nowe instalacje – nie mogłyby uzyskać żadnych darmowych uprawnień. – Uzgodniliśmy, że warunek ten będzie spełniony, jeżeli instalacje te uzyskają pozwolenia na emisję gazów cieplarnianych przed 1 lipca 2011 r. – tłumaczy dyrektor Kamieński. – A to – zgodnie z polskim parwem – jest możliwe, nawet jeśli inwestycja jest tylko częściowo zaawansowana.
– Jeśli UE nie uzna naszych racji, to praktycznie żadna z nowych inwestycji nie będzie mogła skorzystać z darmowych praw do emisji – mówi wiceprezes Tauronu Stanisław Tokarski.