Reklama
Rozwiń

Firmy bez kompleksów

Coraz częściej aspiracje do międzynarodowej ekspansji mają niewielkie polskie firmy IT, nieraz z bardzo krótką historią. Inteliwise, Transition Technologies, Psiloc, Ivo Software już na starcie miały ambicje wykraczające daleko poza nasz rynek

Publikacja: 23.10.2009 04:44

Firmy bez kompleksów

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

PPolskie spółki informatyczne, mimo że znaczna część z nich działa już od kilkunastu lat, nie mogą się pochwalić spektakularnymi sukcesami na arenach międzynarodowych. Mozolne przecieranie zagranicznych szlaków skutkuje tym, że wartość polskiego eksportu usług i produktów informatycznych, jak wynika z badania „Wyzwania i bariery dla polskich eksporterów technologii informatycznych”, to ledwie 1,5 mld zł rocznie, co stanowi 5 – 6 proc. polskiego rynku IT oraz nieco ponad 0,1 proc. rodzimego PKB. [wyimek]Polski rynek jest zbyt mały, aby mogły się z niego utrzymać niewielkie innowacyjne spółki informatyczne. Dlatego coraz częściej sięgają po międzynarodowych klientów z najwyższej półki [/wyimek]

Na taki wynik złożyły się dokonania 50 – 60 podmiotów, które z lepszym lub gorszym skutkiem próbują pozyskiwać zamówienia z zagranicy. Kluczowy wypływ na wielkość sprzedaży eksportowej miały tak naprawdę osiągnięcia kilku, od lat tych samych, graczy (pomijając oczywiście centra produkcji oprogramowania, na których założenie w Polsce, ze względu na tanią siłę roboczą, zdecydowało się kilka międzynarodowych koncernów), w tym: Ericpol Telecom, Comarch czy Young Digital Poland.

[srodtytul]Pierwsi w Dolinie Krzemowej[/srodtytul]

Coraz częściej aspiracje do bycia eksporterem oprogramowania zgłaszają jednak mniejsze spółki z ledwie kilkuletnią historią. Bez kompleksów rozpychają się po zagranicznych rynkach, co dowodzi, że polscy informatycy, tak jak to głoszą obiegowe opinie, nie muszą się wstydzić swojej wiedzy przed kolegami z innych krajów.

Dobrym przykładem jest spółka Inteliwise, która jako pierwsza firma z Polski kilka tygodni temu otworzyła biuro w kalifornijskiej Dolinie Krzemowej. – Kalifornia to najlepsze miejsce do prowadzenia spółki IT – nie ukrywa Marcin Strzałkowski, prezes Inteliwise. Jego wiodącym akcjonariuszem jest Marek Borzestowski (przez Sokrates Inwestycje) – w przeszłości założyciel Wirtualnej Polski. W powstaniu firmy „maczali również palce” Intel i Prokom. Sztandarowym produktem Inteliwise są tzw. wirtualni konsultanci (awatarzy), którzy coraz częściej pojawiają się na stronach internetowych.

Firma od początku działalności nastawiła się na pozyskiwanie międzynarodowych klientów z najwyższej półki. Zrealizowała projekt (za przeszło 1 mln zł) z amerykańską korporacją Kraft Foods Global. W październiku podpisała kontrakt z Comcast Corporation, największym operatorem kablowym (ma 24 mln abonentów) w USA. Rozwiązanie dostarczone przez polską spółkę będzie wykorzystane do wsparcia sprzedaży usług operatora w kluczowych sieciach handlowych w USA.

Inteliwise chce dalej rozwijać swoją technologię, której stworzenie, jak szacuje Strzałkowski, pochłonęło ok. 3 mln dol. – Pracujemy z koncernem Oracle, żeby nasze rozwiązanie było zintegrowane z jego produktami klasy CRM (do zarządzania relacjami z klientami – red.). Chcemy integrować naszych doradców z systemami call center i rozwiązaniami do rozpoznawania mowy – wylicza prezes. Jest przekonany, że wirtualni doradcy będą zyskiwać na znaczeniu. – Rozmawiamy o podpisaniu kontraktu z koncernem, który wydaje dziennie 15 mln dol. na utrzymanie call center. Wdrażając naszą aplikację, partner mógłby zaoszczędzić znaczną część tej kwoty – mówi.

Obecnie kierowana przez niego spółka zatrudnia ok. 20 osób. 70 proc. tegorocznych przychodów zapewnią klienci spoza Polski. Docelowo ich udział ma przekraczać 90 proc. Dlatego Strzałkowski nie ukrywa, że w przyszłości, czyli za trzy – pięć lat, będzie chciał przenieść spółkę za ocean. – Będzie to wymagało sporego wysiłku prawnego, bo jesteśmy notowani na NewConnect – mówi. Sam również rozważa przeprowadzkę na stałe do Stanów Zjednoczonych.

[srodtytul]Nasi grzebią w Airbusie[/srodtytul]

Dużych klientów za oceanem już od kilku lat skutecznie łowi również spółka Transition Technologies. Firma powstała 18 lat temu i od początku nastawiła się na produkcję specjalistycznego oprogramowania dla przemysłu, w szczególności sektora energetycznego i gazowego. Oprócz bardzo bogatej listy referencyjnej w kraju Transition Technologies może się pochwalić długą listą kontrahentów spoza Polski, głównie ze Stanów Zjednoczonych (ma tam filię). Platforma integracyjna ESS (Enterprise Server System) autorstwa polskiej spółki działa m.in. w elektrowniach atomowych amerykańskiego koncernu Duke Energy Corporation. Z rozwiązania korzystają również elektrownie z Chin czy Korei Południowej i firmy chemiczne (Eastman Kodak).

Jakiś czas temu TT zdecydowała się wyjść z ofertą poza sektor przemysłowy. W ten sposób do listy klientów dołączył Airbus. Spółka bierze udział w tworzeniu oprogramowania do planowania i produkcji samolotów A350 i A380.

[srodtytul]Spółka w komórce[/srodtytul]

Nieco inną drogą podąża warszawski Psiloc produkujący aplikacje dla urządzeń mobilnych. – Gdy zakładałem spółkę w 1997 r., nikt nie przypuszczał, że zwykły telefon komórkowy zmieni się w prawdziwy terminal mobilny – mówi Marek Filipiak, prezes i właściciel firmy. Początkowo Psiloc próbował sprzedawać swoje rozwiązania w Polsce, ale rynek okazał się zbyt płytki.

Kamieniem milowym było nawiązanie kilka lat temu współpracy z Nokią, dla której Psiloc zaczął tworzyć rozwiązania na zamówienie. Potem rozszerzył ofertę na innych producentów telefonów, m.in. Sony Ericssona czy Samsunga. Adresatem rozwiązań Psiloca były przede wszystkim duże koncerny z rożnych branż poszukujące zaawansowanych systemów informatycznych dla urządzeń mobilnych. Oprócz tego spółka pisze proste aplikacje dla klientów detalicznych, które można kupować w sklepie internetowym. Filipiak przyznaje jednak, że spółka nie zarabia na rynku detalicznym.

Kilka kwartałów temu Psiloc zdecydował się stworzyć wreszcie własne duże rozwiązania, które mógłby sprzedawać wszystkim producentom komórek. – World Traveler to platforma dla często podróżujących ludzi, np. biznesmenów. Jej użytkownicy za pośrednictwem komórki otrzymują dane o kursach walut, pogodzie na całym świecie, rozkładzie lotów oraz powiadomienia o ewentualnych ich opóźnieniach, a w niedalekiej przyszłości będą mogli rezerwować bilety czy hotele – opowiada prezes. Produkt spotkał się z ciepłym przyjęciem rynku. Jest standardowo instalowany w wybranych nowych telefonach Nokia (modelach z wyższej półki) sprzedawanych na całym świecie.

Filipiak przyznaje, że rozwiązania produkowane przez Psiloc nie są tanie. – Od początku zdecydowaliśmy, że nie będziemy walczyć ceną, ale stawiamy na jakość. Chcemy być lepsi i szybsi od naszych konkurentów – twierdzi. Kierowana przez niego spółka ma kilka milionów złotych przychodów rocznie i zatrudnia ponad 40 osób. Oprócz biura w Warszawie ma oddziały w Dubaju i Stanach Zjednoczonych. Myśli o otwarciu filii w Chinach.

[srodtytul]Mówię do ciebie[/srodtytul]

Równie ciekawy pomysł na biznes znalazła gdyńska Ivo Software. Firma produkuje syntezatory mowy, czyli programy komputerowe mówiące ludzkim głosem. Mimo krótkiej historii spółka, która powstała w 2001 r., jest największym krajowym graczem w tej niszy rynkowej. W ofercie Ivo Software są syntezatory mowy przeznaczone dla firm, produkty rehabilitacyjne oraz produkty dla domu, czyli skierowane na rynek masowy.

W 2007 r. Ivo Software wypuścił pierwszy obcojęzyczny syntezator mowy. „Jennifer” jest dedykowany rynkowi amerykańskiemu. – Polski rynek jest zbyt mały. Chcąc rozwijać spółkę, musieliśmy wyjść poza nasz kraj – wyjaśnia Łukasz Osowski, prezes Ivo Software. W kolejnym roku spółka stworzyła, jako pierwsza na świecie, syntezator mowy w języku rumuńskim. Osowski przyznaje jednak, że jest średnio zadowolony z wyników sprzedaży na tym rynku. – Rumunia została mocno dotknięta kryzysem – wyjaśnia.

Dlatego gdyńska spółka „wróciła” do planów podboju rynku za oceanem.

– Stany Zjednoczone to ok. 65 proc. światowego rynku na tego typu produkty – uzasadnia Osowski. Ivo Software wprowadziła w lutym do sprzedaży męski głos „Eric”. – Współpracujemy z kilkoma producentami screen readerów (czytniki ekranowe z zainstalowanym programem, który rozpoznaje i przetwarza na postać głosową treści pisane – red.), którzy instalują naszą aplikację w swoich produktach – zdradza strategię podboju rynku amerykańskiego Osowski.

Deklaruje, że podobnie jak inne firmy z tej branży Ivo Software chce zabiegać o klientów, oferując jak najwyższą jakość. Atrakcyjna cena produktu, choć to istotny czynnik mający zachęcać do zakupów, ma drugoplanowe znaczenie.

Technologiczna spółka nie ukrywa, że ma apetyt na zaistnienie w kolejnych krajach. W ciągu kilku dni powinna poinformować o mocnym wejściu na rynek brytyjski. Finalizowany tam kontrakt ma mieć znaczący wpływ na rozwój Ivo Software. Jak na razie spółka wypracowuje do 3 mln zł obrotów rocznie i zatrudnia ok. 20 pracowników. W dalszej przyszłości planuje przygotowywać kolejne wersje językowe swoich produktów.

Biznes
Trump popiera zwiększenie presji na Rosję. Umowa UE-Ukraina i Orlen
Materiał Partnera
Transformacja energetyczna dla przedsiębiorstw na wyciągnięcie ręki
Biznes
UKE: Rynek telekomunikacyjny wyhamował. Rachunki w górę
Biznes
Roman Abramowicz sprzedał swój biznes Amerykanom. Od ręki dostanie 50 mln dolarów
Biznes
Samoloty FA-50 wreszcie z pociskami
Biznes
AI na Kongresie Statystyki Polskiej