Na Międzynarodowym Salonie Samochodowym praktycznie na każdym stanowisku stoi e-auto. Niemal gotowy do wdrożenia do produkcji jest już Leaf — elektryczne auto Nissana/Renaulta, który pojawi się w 2011 roku. — Będę wtedy jedynym producentem takich aut na rynku — szczycił się w Genewie prezes Renaulta/Nissana, Carlos Ghosn. Nie ukrywał też zadowolenia z zamówień rządowej administracji na to auta — na początek 100 tys. sztuk. Zaraz po nim na rynek wjedzie Opel Ampera, która będzie w stanie przejechać pierwsze 60 kilometrów po doładowaniu z gniazdka elektrycznego, a dalsze 500 na silniku benzynowym, emitującym jedynie 49 gramów CO2 na kilometr.
Wspólne auto Mitsubishi, Peugeota i Citroena w ogóle nie będzie emitowało spalin, a przy tym prędkość, jaką rozwinie, to 130 km/godz. Po naładowaniu przez 14 godzin 330 voltowy akumulator wystarcza na 145 kilometrów. Ford planuje wprowadzenie do roku 2013 pięciu pięciu modeli z napędem elektrycznym, w tym Transita i Focusa. Z kolei prezes Volkswagena, Martin Winterkorn, który długo nie mógł się przekonać do aut z napędem elektrycznym, teraz ogłosił: — Volkswagen będzie największym producentem aut elektrycznych na świecie w 2018 roku. Elektryczne auto przeznaczone na rynek chiński chcą produkować wspólnie niemiecki Daimler i Chiński BYD, ponieważ rząd w Pekinie zabrał się ostro za ochronę środowiska. Prezes BMW Norbert Reithofer zapowiada debiut swojego napędzanego prądem auta planuje na 2015 r. Wszyscy producenci przyznają jednak, że nadal mają problem z kluczowym elementem auta na prąd — baterią, która jest zbyt droga i zbyt ciężka.
Sceptyczny i to z innego powodu jest jednak prezes Mazdy, Takashi Yamanouchi. Jego zdaniem to nie auta na prąd są przyszłością motoryzacji, ale silniki hybrydowe napędzane benzyną lub dieslem i elektrycznością. — Prąd, którym kierowcy będą ładować baterie musi zostać wyprodukowany. W Europie tylko Francja ma naprawdę czystą energię, ale już największy rynek motoryzacyjny w Europie — Niemcy czystej energii ma niewiele, nie mówiąc o reszcie krajów, gdzie nadal często energię produkuje się z węgla— tłumaczy swój opór przed wprowadzeniem do oferty auta elektrycznego.
Badania rynkowe wskazują, że na razie w Japonii, Europie i w USA tylko 8 proc kierowców chciałoby jeździć autami z napędem elektrycznym. — Poczekajmy rok i zobaczymy, jaka będzie reakcja — broni swej strategii Carlos Ghosn. I oczekuje, tak dużego popytu, że trzeba będzie budować fabryki i aut, i baterii.