Na początek Stocznia chciałaby sprzedać 3 działki w tym dwie na terenie zakładu, wyposażone w hale magazynowo — produkcyjne. Już od dawna prezes stoczni Roman Kraiński zapowiadał iż będzie to jeden z elementów restrukturyzacji zadłużonej firmy. Stocznia jest na mieliźnie i zgodnie z zeszłorocznym werdyktem sądu o upadłości układowej, musi porozumieć się z 800 wierzycielami. Taka forma upadłości pozwala firmie na dalsze prowadzenie działalności gospodarczej i samodzielne zarządzanie firmą.
[srodtytul] Więcej pieniędzy na korwetę[/srodtytul]
Atutem stoczni w rozmowach z największymi wierzycielami miały być już wykonywane i przyszłe zamówienia wojskowe — przede wszystkim remonty okrętów. Tyle że coraz częściej inni wykonawcy na stoczniowym rynku okazują się bardziej konkurencyjni od gdyńskiej firmy.
W tym roku rząd zaplanował dziesięciokrotne zwiększenie — do 200 mln zł, nakładów na kontynuowanie w SMW budowy korwety gawron, nowoczesnego i najdroższego (1,3 mld zł) okrętu dla Marynarki, pierwszego powstającego od podstaw po ustrojowym przełomie. Ale największa część pieniędzy trafi do zagranicznego dostawcy tzw. zintegrowanego systemu walki dla okrętu: Thalesa Nederland. Zarobi też polski Enamor. Nic dziwnego. Ministerstwo Obrony Narodowej, które chciałby w tym roku przyspieszyć budowę gawrona też szuka gwarancji, że jego pieniądze zostaną wydane zgodnie z przeznaczeniem a nie utoną w upadłościowych rozliczeniach.
„Rz” ustaliła. że gdyńska stocznia wciąż może liczyć na 70 milionów zł z kasy MON na zaplanowane w tym roku modernizacje starszych okrętów i ewentualne kolejne zamówienia z nowych przetargów. Zarząd zapewnia, że w portfelu firmy znalazło się też kilka nowych, cywilnych zleceń na remontowych. Pojawiły się też szanse na zamówienia eksportowe, m. in. do Indonezji.