Koszty jej odbudowy będą ogromne. Nie wszędzie woda zeszła na tyle, by móc oszacować straty i zaplanować rekonstrukcję. Nie wszędzie jeszcze woda dotarła.
Wstępne szacunki Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad mówią już o 800 mln zł, które trzeba będzie wydać na naprawę dróg krajowych. Chodzi o uszkodzone mosty, obsunięte nasypy i podmyte drogi, pęknięte bądź zapadnięte nawierzchnie. Żywioł zalał także wiele placów budów autostrad i dróg ekspresowych, więc konieczne będzie zwiększenie budżetów przeznaczonych na ich realizację. W sumie trzeba będzie znaleźć nawet 3 mld zł.
Biorąc pod uwagę, że sroga zima także znacznie zniszczyła nawierzchnię dróg, rząd zmniejszył środki na ich remonty, ograniczając je do ok. 600 km, a powódź zrobi swoje, stan dróg krajowych na koniec 2009 r. znacznie się pogorszy. Państwo da sobie radę i z pewnością przesunie środki z gdzieniegdzie opóźnionych inwestycji na prace odtworzeniowe, trzeba jednak sobie uzmysłowić, że na taki ruch nie mogą sobie pozwolić wszystkie samorządy, bo zwyczajnie nie mają pieniędzy. Trzeba uruchomić rezerwy rządowe, bo bez tych dróg wiele miejscowości byłoby długo odciętych od świata.
Ciężko będzie na kolei, która – gdy porównamy jej budżet na inwestycje i remonty z budżetem drogowców – jest w gorszej sytuacji finansowej i nie ma skąd przesuwać środków bez konsekwencji zablokowania zadań w innych częściach kraju. Zaległości remontowe na kolei to 50 mld zł. Brakuje pieniędzy na wszystko. Degradacja infrastruktury niestety przyspieszy.
Trzeba wprowadzić ułatwienia w procedurach przetargowych na odbudowę infrastruktury bądź z nich zrezygnować. Trzeba uchwalić specustawę wzorowaną na ustawach dla dróg, kolei i portów lotniczych, tym razem w zakresie inwestycji przeciwpowodziowych, bo takie rozwiązania od dawna dobrze się sprawdzają. Może tylko należałoby zebrać te porozrzucane zapisy w jeden akt regulujący budowę infrastruktury strategicznej?