Kupujący na warszawskiej giełdzie nie dają za wygraną. WIG20 urósł wczoraj o 1,26 proc. i poprawił ustanowiony w poniedziałek rekord hossy, osiągając 2667,14 pkt. Lokomotywami wzrostu okazały się banki, ale też m.in. KGHM i Telekomunikacja Polska.
Rekord udało się poprawić dzięki impulsowi z giełd zagranicznych – także w Europie Zachodniej indeksy wyraźnie poszły w górę. Inwestorzy nie przejęli się słabszą od prognoz sprzedażą detaliczną w strefie euro w sierpniu. Negatywny wydźwięk tych danych złagodził optymistyczny odczyt wskaźnika PMI dla sektora usług strefy euro (54,1 zamiast prognozowanych 53,6 pkt), a potem podobnego wskaźnika ISM dla USA (53,2 zamiast 52 pkt). Inwestorzy odczytali to jako sygnał, że konsumenci nie poddali się obawom przed powrotem gorszej koniunktury.
Do tego doszły zaskakujące decyzje banku centralnego Japonii, który w celu pobudzenia gospodarki nie tylko obniżył i tak już niemal zerowe stopy procentowe, ale też ogłosił gotowość skupu papierów dłużnych za kwotę 60 mld dol., co wpisuje się w oczekiwania rynków dotyczące kolejnej rundy „luzowania ilościowego” polityki pieniężnej w USA. Za oceanem główne indeksy zamknęły się wczoraj na plusie – Dow Jones wzrósł o 1,8 proc. do najwyższego poziomu od trzeciego maja, S&P500 – o o 2,09 proc., a Nasdaq – o 2,36 proc.
W Polsce analitycy są jednak dalecy od wieszczenia nieprzerwanej zwyżki WIG20. Wskazują, że nad rynkami ciągle unosi się widmo kryzysu budżetowego w strefie euro (wczoraj agencja Moody’s ostrzegła przed możliwością obniżenia ratingu Irlandii), które może się stać pretekstem do fali realizacji zysków. WIG20 sprawuje się dobrze na tle indeksów w Europie Zachodniej, które – mimo wczorajszej pokaźnej zwyżki (wkrótce po zamknięciu notowań na GPW paneuropejski indeks Stoxx 600 był ponad 2 proc. na plusie) – jeszcze rano otarły się o poziomy najniższe od prawie miesiąca. Zwyżce WIG20 nie towarzyszy równie dobra kondycja tzw. szerokiego rynku. Wczoraj na wartości straciła prawie połowa wszystkich notowanych spółek.