Gdy kilka lat temu na rynek wchodził Citroen C5 reklama telewizyjna wyraźnie mówiła, że celem jest pobicie niemieckiej konkurencji. Wystarczy pierwszy rzut oka na nową C „czwórką", która właśnie pojawiła się w salonach, by dojść do wniosku, że Francuzi znów skierowali działa w kierunku tego samego przeciwnika. Samochód pozbył się stylistycznych ekstrawagancji, którymi wyróżniał się jego poprzednik, szczególnie w swojej trzydrzwiowej odmianie, stał się klasycznym, niebrzydkim hatchbackiem. To nie jest już auto dla koneserów nowatorskiego, francuskiego designu – dla nich Citroen przygotował przecież linię modeli DS. C4 swoimi spokojnymi liniami nadwozia ma trafiać w gust wszystkich.
Przebić się na rynku kompaktów nie jest łatwo. Panoszą się tu już Volkswagen Golf i Opel Astra, a lada moment nadjedzie najgroźniejszy rywal – nowy Ford Focus. Czym zatem chce się wyróżnić francuskie auto? Zapraszamy do środka. We wnętrzu C „czwórki" poczułem się jak w aucie co najmniej o klasę wyższym. Miękkich, przyjemnych w dotyku materiałów nie poskąpiono nie tylko na kokpit, ale też na obicie drzwi. Nawet pokrętła klimatyzacji i radia wykonano z miękkiej, klejącej się do palców gumy. Kierowcę od pasażera oddziela solidny panel, na którym nie znajdziemy tradycyjnej wajchy „ręcznego", tylko dyskretną rączkę sterującą elektrycznym hamulcem postojowym. Praktyczny podłokietnik, który daje się regulować na wysokość, w środku skrywa 230 voltowe gniazdko. Ukłon w stronę tych, którzy chcą w podróży podładować laptopa.
Z centralnego miejsca deski rozdzielczej zniknął kosmiczny wyświetlacz. Teraz mamy, jak w większości aut, trzy tuby za kierownicą. Niby klasyczne rozwiązanie, ale zamiast tradycyjnych zegarów skrywają one elektroniczne wskaźniki. Prędkościomierz – czytelny, gorzej z obrotomierzem – trudno nadążyć wzrokiem za kreskami biegającymi po obwodzie tarczy.
Francuzi przygotowali też kilka „smaczków". Kolor wyświetlaczy można zmienić – do wyboru mamy stonowany biały i bardziej elektryzujący niebieski. Oba w kilku odcieniach. Znudziło nam się monotonne klikanie kierunkowskazów? Zmieńmy je. W bibliotece mamy cztery różne dźwięki.
Fotele z przodu są wygodne. Dodatkowo, podczas dłuższej podróży mogą pomasować plecy, a chłodny poranek podgrzać siedzenie. Mogłyby jednak lepiej trzymać tułów kierowcy w zakrętach. Tym bardziej, że auto ma miękkie zawieszenie. Aksamitnie połyka ono wszelkie nierówności i gwarantuje wysoki komfort jazdy, jednak podczas gwałtownych manewrów kierownicą nadwozie przechyla się znacznie. Nie jest więc to samochód do szaleństw na serpentynach.