Przez Towarową Giełdę Energii przeszło w ubiegłym roku ponad 65 proc. energii produkowanej w kraju. W poprzednich latach było to kilka procent.
Giełda zyskała na znaczeniu po ustawowym nałożeniu na producentów obowiązku sprzedaży za jej pośrednictwem znaczącej części energii. Miało to odmienić polski rynek, umożliwić transparentne ustalenie cen i ułatwić transakcje odbiorcom biznesowym.
Jak przyznaje jednak Henryk Kaliś z Forum Odbiorców Energii, TGE tylko częściowo spełniła oczekiwania. Jego zdaniem więcej transakcji powinno odbywać się z udziałem odbiorców końcowych. Tymczasem dominują firmy energetyczne – spółki obrotu, sprzedające energię odbiorcom.
– Mieliśmy nadzieję, że dzięki giełdzie uda się ograniczyć wzrost cen elektryczności – wyjaśnia Henryk Kaliś. – I to się udało, bo energia staniała.
Kontrakty na 2009 r. oferowano biznesowi z ceną ok. 240 zł za megawatogodzinę. W ubiegłym roku firmy płaciły 185 zł. W tym roku cena wynosi ok. 195 zł. W przyszłym znów może być wyższa – ponad 200 zł za 1 MWh.