Prezes KGHM Herbert Wirth przyznaje, że zaostrza się walka o dostęp do złóż miedzi. Lubiński koncern zarezerwował w tegorocznym budżecie 7,5 mld zł na inwestycje kapitałowe, z czego większość dotyczy zakupu zagranicznych złóż miedzi na etapie preprodukcji (czyli rozpoznanych, ale z których jeszcze nie wydobywa się rudy).
– Inwestorów ogarnęła gorączka miedziowa – mówi prezes Wirth. – Firmy z Chin czy Japonii nawet za projekty na tym etapie są gotowe oferować kwoty naszym zdaniem zupełnie nieadekwatne do ich wartości. Jakby notowania miedzi miały w najbliższych latach dojść nie do 12 tys. dol. za tonę, jak oczekują analitycy, a do 15 tys. dol.
KGHM ma na celowniku pięć złóż w Kanadzie i Ameryce Południowej. Zapisana w budżecie kwota pozwoliłaby na zakup trzech. Czy uda się zamknąć transakcje w tym roku? – Rozmowy są zaawansowane i jestem optymistą co do ich finału. Trzeba jednak pamiętać, że nawet po uzyskaniu wyłączności uzgadnianie kwestii formalnych i finansowych zajmuje kilka miesięcy – mówi Wirth.
Rosnące wyceny złóż mogą skłonić KGHM do powrotu do wcześniejszych planów. – Zastanawiamy się, czy w tej sytuacji nie pokusić się o zakup już działającej firmy górniczej. Pytanie, na podjęcie jak dużego ryzyka inwestycyjnego mogłaby pozwolić nam rada nadzorcza – zastanawia się prezes.
W 2008 r., kiedy notowania miedzi były w dołku (poniżej 3 tys. dol. za tonę), KGHM myślał o zakupie kopalni. Wzrost cen miedzi (teraz są na poziomie blisko 10 tys. dol.) spowodował, że inwestycja stałaby się zbyt kosztowna.