Jak podało Ministerstwo Finansów, w ubiegłym miesiącu do Polski przywieziono 63,2 tys. aut. To przeszło 4 tys. więcej niż w ubiegłym miesiącu. Do tej pory w prywatnym imporcie najlepszy był marzec, w którym sprowadzono 62,6 tys. samochodów. W sumie od początku roku do kraju trafiło już 403,5 tys. aut. To jednak wynik słabszy niż przed rokiem o blisko 30 tys. sztuk.

Perspektywy na drugą połowę roku nie są niestety lepsze. Eksperci podkreślają: nic w tej chwili nie wskazuje, by sytuacja miała się znacząco poprawić. Zdaniem dyrektora w dziale audytu Deloitte Marka Turczyńskego, nie będzie jeszcze źle, jeśli rynek skurczy się w tym roku tylko o 10 proc. W całym roku ubiegłym sprowadzono do polski 718,3 tys. używanych aut.

Według Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar, do przyczyn spadku rynku należą m.in. rosnące koszty importu związane ze spadkiem wartości złotego, coraz bardziej ograniczona oferta na rynkach Europy Zachodniej aut tanich, wysokie i wciąż rosnące obciążenia  gospodarstw domowych związane z obsługą kredytów. – To także rezultat wzrostu kosztów eksploatacji wynikający z podwyżek cen paliw, stopniowego nasycenia rynku, ale także niepewności co do rozwoju sytuacji gospodarczej – podkreśla szef Samaru Wojciech Drzewiecki.

Ograniczanie wydatków na używane auta sprawia, że na drogach wciąż dominują samochody mocno wyeksploatowane. W pierwszym półroczu największą część importu - 47,6 proc. - stanowiły auta w wieku przekraczającym 10 lat. Udział samochodów od 4 do 10 lat wynosił 43,3 proc., a najmłodszych - w wieku do 4 lat - zaledwie do 9,1 proc.

Z danych celnych wynika, że małym powodzeniem cieszą się samochody sprowadzane spoza Unii Europejskiej, czyli głównie z USA. W lipcu przywieziono tylko 532 takie auta wobec 709 w czerwcu. To najsłabszy wynik od stycznia i drugi od końca licząc od początku ubiegłego roku.