Wchodząca w życie 1 stycznia 2012 r. nowa ustawa refundacyjna wprowadza sztywne marże i ceny na leki refundowane. Zakazuje ich rabatowania i reklamy.
Przeciw zmianom uderzającym w interesy branży farmaceutycznej protestowała większość uczestników rynku: zarówno międzynarodowe koncerny wytwarzające leki, jak i krajowi producenci i hurtownicy. Bez skutku. Jest więc szansa, że od nowego roku niektóre leki refundowane rzeczywiście stanieją. Jednak niejasności w interpretacji niektórych przepisów mogą doprowadzić do kłopotów z dostępnością części specyfików.
Matka czy córka
Jednym z takich punktów jest zapis o urzędowej cenie zbytu. Istotny dla wszystkich firm, które sprowadzają leki z zagranicy, czyli odpowiadają za 60 proc. rynku leków refundowanych (w ujęciu wartościowym).
Takie firmy działają zwykle jako grupy kapitałowe. Na początku łańcucha dostaw danego leku do pacjentów w Polsce jest w nich spółka matka zarejestrowana za granicą. Oprócz tego działa polskie przedstawicielstwo pełniące zwykle rolę tzw. podmiotu odpowiedzialnego, czyli firmy, która ma prawo wprowadzić lek na rynek. Nie zawsze ma ono uprawnienia hurtowe, więc czasem w grę wchodzi jeszcze jedna spółka z grupy, która sprzedaje lek zewnętrznym dystrybutorom.
Ustawa nie precyzuje, który z tych podmiotów miałby naliczać wspomnianą cenę zbytu. Dotąd cenę ustalało przedstawicielstwo. Do kwoty, po jakiej kupiło preparat od spółki matki, doliczało zwykle koszty promocji i marketingu (szacuje się, że stanowią one średnio 20 proc. ostatecznej ceny leku).